czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 2

KOMENTUJCIE PROSZĘ WAS BARDZO!!!!!!

Wracałam właśnie ze sklepu, do którego poszłam, by nabyć najpotrzebniejsze produkty do zrobienia śniadania, a to dlatego, że lodówka świeciła pustkami. Wszystko przez to, że moja mama pracuje w jakiejś firmie i ma bardzo wiele wyjazdów służbowych, Zayn spędza teraz całkiem sporo czasu ze swoją bandą, a jeśli chodzi o tatę.... to ja jego nie mam niestety. No i dlatego muszę sobie radzić sama.
 Kiedy doszłam do mieszkania szybo przygotowałam sobie śniadanie i w takim samym tempie je zjadłam. Następnie zaczęłam się zastanawiać co ja mam ze sobą zrobić
- Może pójdę na spacer?- powiedziałam sama do siebie jak ja to mam w zwyczaju. To jest u mnie norma, że mówię sama do siebie. Przelotnie spojrzałam za okno i ujrzałam małe dzieci bawiącej się na dworze gdzie było chyba ze 25 stopni co w Londynie bardzo rzadko się zdarza. Prędko ubrałam shorty, troszeczkę za dużą bluzkę, kocham takie ♥ i trampki mojego ulubionego koloru czyli błękitnego ♥. Wzięłam klucze, telefon, portfel i wyszłam z domu wcześniej go zamykając na klucz. Postanowiłam że pójdę przez park. Tam są prześliczne alejki z kwiatami, drzewami, zwierzętami itp... ale trafiają się też te najciemniejsze, gdzie lepiej nie chodzić.
Idąc tak tym parkiem zobaczyłam prze piękną alejkę. Weszłam do niej po to by ją pooglądać. Ale zdziwiło mnie, że tylko ja wpadłam na taki pomysł i w alejce nie było ani jednej żywej duszy.
- Może to i lepiej... można przemyśleć parę spraw w samotności. Tak jak lubię- pomyślałam ale szybko zmieniłam zdanie kiedy w oddali zobaczyłam trzech naprawdę obleśnych typków. Pierwsze co mi przyszło do głowy to: UCIEKAJ!
Drugie to: TYLKO SPOKOJNIE i tego miałam zamiar się trzymać.
Ale gdy zobaczyłam że jeden mówi coś na ucho drugiemu, wskazuje palcem, co gorsza na mnie i zaczęli iść w moim kierunku, to już nie wytrzymałam
Trzecia myśl: BIERZ NOGI ZA PAS I ZWIEWAJ GDZIE PIEPRZ ROŚNIE!!!
Dlatego czym prędzej odwróciłam się i dużymi krokami kierowałam się do początku alejki. Nie miałam nawet odwagi odwrócić się i sprawdzić czy nadal idą za mną. Po chwili poczułam straszny ból z tyłu głowy i ostatnie co usłyszałam to krzyki.

***

Delikatnie otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół siebie. Co prawda trochę bolała mnie głowa ale stwierdziłam, że muszę zlokalizować gdzie się aktualnie znajduję. Od razu zaważyłam, że nie jestem u siebie ani w szpitalu. Leżałam w pokoju bardzo nowocześnie urządzonym. Był on czarno-biały. Ja leżałam na ślicznym, miękkim łożu z przepiękną aksamitną pościelą w kolorze kremowym.
Mocno pociągnęłam nosem i w moje nozdrza uderzył silny, a jednak piękny, męski zapach perfum. Czyli jestem w pokoju chłopaka.
Po prostu super.- od razu pomyślałam po tym co "odkryłam". Chciałam wstać z łóżka, jednak niestety ból z tyłu głowy mi tego nie umożliwiał.
- Ałłł...- syknęłam, łapiąc się za głowę, gdy tylko się poruszyłam- Cholera jasna! Dlaczego ja?
- Nie dotykaj- usłyszałam kiedy tylko spróbowałam wymacać rękami miejsce, które tak bardzo mnie bolało. Zabrałam szybko ręce ale po chwili uświadomiłam sobie, że znam ten głos. Było on niski i ochrypły. Słychać było, że właściciel tego głosu mówi do mnie z nie małym zdenerwowaniem i ledwo powstrzymywał się aby nie wybuchnąć. Przekręciłam głowę, jak najbardziej mogłam w stronę osoby zwracającej się do mnie i posiadającej ten tajemniczy głos. W drzwiach stał chłopak o niezwykłych kręconych włosach i szerokim, pięknym uśmiechu.
- To nie może być prawda...- wyszeptałam do siebie, gdy zobaczyłam JEGO! To był ON! Chłopak, na którym planowałam zemstę od tak dawna. Moim super bohaterem okazał się być największy wróg. Strasznie się zdenerwowałam.
- To ty? Dlaczego? Dlaczego mi pomogłeś? Przecież mnie tak nienawidzisz!- zaczęłam krzyczeć jak najgłośniej się dało. Łzy ciekły mi po twarzy niepohamowanie, nawet nie wiem czemu.
- Ojj... Kochanie bez nerwów. Nie mogłem patrzeć, jak robią Ci krzywdę.- zdziwiłam się na jego słowa ale jeszcze bardziej zdenerwowało mnie to, jak powiedział do mnie.
-  Nie masz prawa tak do mnie mówić!- łzy leciały mi po twarzy gorzej niż wcześniej, gardło bolało mnie od krzyku, jaki musiałam z siebie wydobyć.
- Mam prawo, mam. Możesz tylko spojrzeć na swoją szyję, uratowałem cię od tych typków, którzy chcieli cię...- Nie słuchałam dalej. O wiele bardziej zastanawiałam się co mam takiego na szyi. I teraz, jak na zawołanie zaczęło mnie piec jedno miejsce na wspomnianej wcześniej części ciała. Resztami sił wstałam i podeszłam do lustra, które znajdowało się w pokoju. Spojrzałam na piekące miejsce. NO NIE! On podczas, gdy ja spałam zrobił mi malinkę! Szybko podeszłam do niego, walnęłam go z liścia w twarz aż został czerwony ślad.
- Ty chamie, ty draniu! Co ty sobie myślisz? Jesteś nienormalny!- wykrzyczałam mu to prosto w oczy ale prędko tego pożałowałam. Wystarczyło tylko spojrzeć w jego oczy, które z zielonych zrobiły się czarne, wszystkie jego mięśnie napięły się, a linia szczęki zarysowała się. Jednym słowem wyglądał: strasznie. Szybko odsunęłam się w tył kilka kroków ale to i tak nie pomogło. Podszedł do mnie i mocno ścisną za nadgarstki. Będę miała widoczne siniaki w tym miejscu.
- Po pierwsze: Nie podnoś na mnie głosu; Po drugie: Mogę mówić do ciebie Kochanie, ponieważ jesteś od dziś moja; Po trzecie: To ty nie masz prawa mnie bić. Rozumiesz?- Wykrzyczał to do mnie a, kiedy już skończył nadal trzymał mnie za nadgarstki i oczekiwał odpowiedzi. Strasznie się go bałam ale nie mogłam pozwolić na to by ktoś,szczególnie ON dyktował mi co mam robić!
- Nigdy w życiu! Puść mnie wreszcie!- krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam i miałam nadzieje, że jednak ktoś mnie usłyszy.
Zebrałam się na odwagę i spojrzałam na niego. Jemu normalnie para uszami wychodziła ze złości.
- Jesteś moja, czy tego chcesz, czy nie! Powiedziałem ci coś o krzyczeniu więc nie podnoś głosu.- powiedział... wróć... wykrzyczał to i puścił moje ręce. Podszedł do tego wielkiego łoża, usiadł na nim i zaczął głęboko oddychać i odliczać do pięciu. Ja przez ten czas nie mogłam się ruszyć z miejsca lecz kiedy na mnie spojrzał szybko podbiegłam do kąta, usiadła i się skuliłam.

***HARRY***
Wiem, uratowałem ją chociaż jej nienawidzę. Ale gdy tam tędy przechodziłem coś podpowiadało mi by jej pomóc. No i to zrobiłem. Zawsze wmawiałem sobie, że jest ona moim największym wrogiem i nawet do głowy by mi nie przyszło, że mogłem się w niej zakochać, a teraz? Sam już nie wiem ale to może być jedynie zauroczenie. Zauroczenie jej wyglądem i jej charakterem.

***Amy***
 
Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Tak jak wtedy. Szybko ją z siebie strząchnęłam i popatrzyłam na niego. Nie miał już ciemnych oczu tylko te swoje zielone, kocie oczka.
- Nie musisz się mnie bać. Nigdy cię nie skrzywdzę. Obiecuję. Tylko teraz ty mi musisz coś obiecać. - Kiedy to powiedział, przestraszyłam się.- Nie będziesz mnie ośmieszać w szkole, to ja też nie będę. Zgoda?- Zatkało mnie. On nie będzie mnie wyśmiewać i ośmieszać? To chyba cud. No ale dobrze.... zgodzę się to będzie świetny początek mojego planu. Będzie mi też o tyle łatwiej go zrealizować, bo wiem jakie jest jego prawdziwe oblicze i czego mogę się po nim spodziewać.
- No dobrze. Niech ci będzie ale ty mi też nie będziesz dokuczał, nie będziesz mnie wyśmiewał i ośmieszał?- wolałam się upewnić, tak na wszelki wypadek.
- Oczywiście kochanie- No to mój plan ogłaszam za rozpoczęty. Jakąś część jego wykonam tutaj w Londynie, a jakąś w trasie.
- No to się oficjalnie zgadzam- szeroko się uśmiechnęłam mimo iż nadal się go trochę bałam. - To mogę już wrócić do domu?- spytałam, trochę przyciszonym głosem, bo bałam się jak zareaguje na te słowa. On tylko popatrzył się na mnie i pokiwał twierdząco głową. Odetchnęłam z ulgą i wstałam, on również. Wzięłam swoje rzeczy i powędrowałam do drzwi.
- No to cześć- już otworzyłam drzwi aby wyjść ale on je zamkną z hukiem.
- Ty chyba nie myślisz, że puszczę cię samą do domu gdy jest ciemno i jeszcze po tym co się wydarzyło?
- Tak, właśnie tak myślę- odpowiedziałam trochę pyskato, no co on spojrzał na mnie wymownie
- Ugh.... Dobra to: Czy mógł byś mnie odwieść?- spojrzałam na niego z irytacją, a on uśmiechną się tylko bezczelnie
- No jak tak bardzo chcesz to oczywiście. Zrobię ci tą przyjemność- powiedział całkiem rozbawiony, na co ja spojrzałam na niego spod byka. Pospiesznie wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Oczywiście pan Bad Harry musiał mi odtworzyć drzwi. Jaki się zrobił z niego dżentelmen.
Gdy on usiadł już na swoim miejscu czyli miejscu kierowcy ruszyliśmy w drogę. Mój dom nie był daleko więc nie zapięłam pasów, co nie uszło jego uwadze.
- Zapnij pas- powiedział ostro i ze zdenerwowaniem.
- No ale mój dom jest strasznie blisko więc to jest całkowicie bez sensu.
- Zapnij ten pas albo ja zaraz się zatrzymam i ci go sam zapnę- już otwierałam usta żeby coś mu powiedzieć ale on było szybszy i znów się spojrzał na mnie wymownie.
- No dobra- fuknęłam i zapięłam ten nieszczęsny pas. Nie wiem po co, bo już podjeżdżaliśmy na podjazd mojego domu ale niech mu będzie.
Chciałam wyjść z samochodu ale powiedział żebym zaczekała, a on sam wysiadł i otworzył mi drzwi. To się staje irytujące. Ale chyba nic na to nie poradzę.
Jak najszybciej wyszłam z samochodu, bo chciałam się już znaleźć w swoim łóżeczku i spędzić czas bez niego. W sumie mam nadzieje, że już nigdy nie będę musiała zostawać z nim sam na sam. Dobra idę. Ale chyba wypada się pożegnać w końcu się pogodziliśmy.
- No to cześć- powiedziałam i odwróciłam się aby wejść do domu ale on powiedział coś co mnie zszokowało.
- Bądź gotowa jutro o 19. Przyjadę po ciebie- Że co? Nie ja nie chce nigdzie z nim iść.
- Nie, ja nie gdzie jutro nie idę i to z tobą.- powiedziałam zdenerwowana. Co on sobie myślał?
- Nie masz wyboru. Do zobaczenia kochanie- powiedział jakby ton mojego głosu go w ogóle nie ruszył. Wsiadł do tego swojego nowego auta i odjechał, a ja nie mogłam się ruszyć z miejsca.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak wam się podoba? Proszę
wyraźcie swoje opinie w komentarzach.
Dla was to nic takiego, a dla
mnie motywacja do pisania
i radość!

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 1

Noc... Parapet...Koc... i herbata... Tyle z pewnością wystarczy do obmyślenia całkiem dobrego planu. Może być łatwy lub trudny, pokręcony lub prosty ale za wszelką cenę musi być skuteczny. To jest jedyny warunek. Zrobię wszystko aby choć w połowie poczuł się tak jak ja się czułam przez te wszystkie lata... Upiłam już kolejny łyk tej przepysznej herbaty. Hm.. można by się nią delektować przez długi okres czasu. Powoli oblizałam usta chcąc jeszcze raz poczuć jej smak, przy tym nie doprowadzając aby w ich okolicach został ślad po cieczy. Popatrzyłam się przez okno i nie ujrzałam nic po za ciemną otchłanią, którą z lekka rozświetlał blask księżyca. Przysłuchiwałam się kojącej dla moich uszu muzyce, którą grała cisza. Co noc tak robię. To bardzo pomaga w obmyśleniu planu, który chciałam już niedługo wprowadzić w życie codzienne. Był on już mniej-więcej utworzony. Po raz kolejny zmoczyłam usta w ciepłej, delikatnej i przyjemnej w dotyku cieczy.                                                                              
- Może by tak... Może by tak...- wyszeptałam do siebie to jeszcze kilka razy zastanawiając się co dalej. W pewnej chwili usłyszałam, że ktoś po cichu zbliża się do drzwi mojej sypialni. Moje serce zamarło. No bo kto o tej godzinie chciałby wchodzić do mojego pokoju? Teraz czułam się jakby ktoś poraził mnie paralizatorem.
- Okej... Musisz się ogarnąć- szepnęłam do siebie w pośpiechu. Gwałtownie odwróciłam głowę w stronę drzwi. Bez szelestnie wstałam i zwinnym ruchem podeszłam do łóżka. Schyliłam się i postawiłam cichutko kubek przy nim. Koc wzięłam z miejsca, w którym jeszcze chwilę temu siedziałam i rzuciłam w kąt mojego łoża, a sama się na nim położyłam. Wszystko robiłam w jak najszybszym tempie aby zdążyć przed osobą, która chyba ma zamiar odwiedzić mój pokój. Powoli zamknęłam oczy pozwalając "ktosiowi" na odczucie wrażenia, że już dawno odpłynęłam w krainę snów. 
 
***HARRY***
Mam wszystko dokładnie wyliczone i zaplanowane, tak aby jej każdy dzień w szkole był jej koszmarem. Nie mogę dopuścić do tego, żeby przychodziła do tego miejsca i czerpała z tego przyjemność, nie mogę dopuścić, żeby miała koleżanki lub kolegów. Chodzenie do tego liceum ma być dla niej najgorszą rzeczą jakąkolwiek kiedyś robiła. To ma być dla niej piekło. Sprawię, że zapamięta każdy dzień swego życia spędzony ze mną lub gdzieś w pobliżu mnie.
 
***Amy/ Rano***
 Boże... no ale kto to mógł być? Żeby wchodzić do cudzego mieszkania? A jeśli myślicie, że mogła to być moja mama to się mylicie. Nie interesuje się mną, dla niej najważniejszy jest jej ukochany synek Zayn. Mam nadzieje, że czujecie ten sarkazm, no nie?
- Amy śniadanie!- no nie... jakoś nie chce mi się jeść ale ostatnio moja mama solidnie pilnuje mnie z jedzeniem. A to dlatego, że przez ostatni czas trochę schudłam, uważa, że zaraz anorektyczką zostanę. Jeszcze czego.
- Zaraz zejdę mamo!- takie ranne "krzyklawce" ze mnie i mojej rodzicielki. Kiedyś wymyśliłam takie słowo. Ale nie ważne... Podeszłam do szafy, otworzyłam ją i wyleciała z niej wielka sterta pogniecionych ubrań. Jak ktoś by to zobaczył to zawału by dostał- od razu pomyślałam jak to tylko zobaczyłam. Szybko jednak powkładałam wszystko do szafy i pognałam do łazienki. A tam ranne czynności czyli mycie, suszenie włosów, czesanie, malowanie, ubieranie. Po 40 minutach wyszłam  z łazienki zadowolona z mojego wyglądu, co nie zawsze się zdarza.
Oh... chyba jednak jestem głodna- pomyślałam kiedy tylko usłyszałam pierwsze burczenie w brzuchu. Pospiesznie zeszłam na dół i powędrowałam do kuchni. Nie, nie, nie! Tylko nie to! W jadalni przy stole siedziała cała paczka mojego brata. Wymyślili sobie nową nazwę wróć.... ON wymyślił, a brzmi ona: One Direction. A wszystko po to, bo stali się zespołem. No nie powiem, że nie mają fajnych piosenek, bo mają i to bardzo. No ale...
Nie miałam ochoty robić dzisiaj scen więc kulturalnie weszłam do pomieszczenia, w którym aktualnie wszyscy się znajdowali oraz tak samo grzecznie usiadłam na wolnym miejscu. Chyba pech mi sprzyjał, bo jedyne wolne miejsce było miedzy moim bratem, a NIM. No nic... podeszłam tam i usiadłam. Co dziwne wszyscy się ze mną przywitali.
- Dzień dobry Amy- powiedział Liam, a reszta mu zawtórowała
- Cześć wszystkim... Co takiego pysznego jecie- dzisiaj postanowiłam być miła nawet jak ktoś będzie mnie obrażał i nie dam się podpuścić. To takie postanowienie na dzisiaj :D
- Nic takiego. Zwykłe kanapki, płatki lub naleśniki. Jak kto woli. A ty czego sobie życzysz?- odpowiedziała oczywiście moja mama. Tylko ona dotyka się do robienia jedzenia. Ja i Zayn zawsze mieliśmy lewe ręce do gotowania. No chyba, ze takie proste rzeczy jak tosty, jajecznica lub naleśniki.
- Ja? Um... Poproszę płatki- odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo właśnie na płatki miałam ochotę ale szybko teko pożałowałam
- Amy mówiłam ci coś...- moja rodzicielka popatrzyła wymownie. Chyba nie miała ochoty mówić tego przy wszystkich więc szybko się poprawiłam
- Albo jednak nie... Poproszę naleśnika- powiedziałam i uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam lecz to nie był szczery uśmiech z mojej strony. Ale postanowienie to postanowienie.
W kuchni panowała jakaś napięta atmosfera no więc postanowiłam zapytać się chłopaków co tam u nich słychać
- Um.. Chłopaki, a co tam u was słychać tak w ogóle?
- Aaa... Dobrze. Wszystko idzie w dobrym kierunku, jeśli chodzi ci o naszą karierę- wooohooho! Jakie plany mają. Proszę bardzo.- No, a u ciebie?
- U mnie... Całkiem dobrze. Na studiach też- wypowiadając te słowa popatrzyłam się na NIEGO. Widać było, że nie był zadowolony z tego co powiedziałam ale ja wręcz przeciwnie i o to właśnie chodziło. Robić mu na złość i nie tylko...- A planujecie jakieś wyjazdy w najbliższym czasie?- mimo to nadal kontynuowałam moją konserwację z nimi. W sumie nie sądziłam, ze może być aż tak miło
- Tak. Wyjeżdżamy pojutrze... I mamy ci coś do powiedzenia- powiedział Liam, z którym tylko na razie rozmawiałam, reszta przysłuchiwała się naszej wymianie zdań
- Aha... A co chcieli byście mi przekazać?- byłam strasznie ciekawa co wymyślili
- Bo Amy... córciu. Masz teraz czas wolne i nie masz co robić więc pomyślałam, że.... może pojechałabyś z chłopakami na dwutygodniową trasę. Pytałam się już chłopców czy możesz i powiedzieli, że nie mają nic przeciwko...- Tego już za wiele! Co ona sobie myśli? Doskonale wie jakie są moje stosunki z nimi i mimo to chce mnie wysłać w jakąś pieprzoną trasę? Co to, to nie!
- Nie ma mowy! Co ty sobie myślisz? Chcesz się mnie najwyraźniej pozbyć! Dobrze nie będzie mnie ale na pewno nie pojadę z nimi!
- Słuchaj gówniaro. Ty mi tu nie będziesz podnosiła na mnie głosu. I nie masz nic do gadania. Nie jesteś jeszcze pełnoletnia i nie wszystko ci wolno. To co ja powiem żebyś zrobiła, wykonujesz bez dyskusji i zapamiętaj to sobie!- Teraz to nawet ona wrzeszczała. Ahh... Kiedy ja w końcu będę pełnoletnia! No nie mogę... Jak ja nie chcę jechać w tą dziwaczną trasę!
Szybko nic nie mówiąc udałam się do mojego pokoju. Weszłam i pierwsze co, to rzuciłam się na łózko. Chciało mi się płakać. Najzwyczajniej na świecie płakać. Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzwi.
- Mogę wejść- od razu rozpoznałam głos Louis'a
- Oczywiście- szybko odpowiedziałam żeby nie musiał czekać długo przed drzwiami. Cichutko wszedł i usiadł koło mnie
-Hej.
- Cześć- odpowiedziałam krótko i zbyt ponuro niż powinnam.
- Nie będę owijał w bawełnę, bo to nie ma sensu. Chciałem się spytać dlaczego nie chcesz jechać z nami w trasę i dlaczego ty nas tak nie lubisz?- widać było, ze jest mu przykro z tego powodu. On myślał, ze ja go nie lubię ale to nie prawda. On po prostu nie znał całej prawdy.
- Louis... To nie tak, że ja was nie lubię, bo ja was lubię i to bardzo ale nie wszystkich...
- Wiem, że ty nienawidzisz Harry'ego ale nie przekreślaj nas wszystkich. Proszę... My cię bardzo lubimy... no może oprócz Harry'ego ale na niego nie zwracaj uwagi. I pojedź z nami...
- Wiesz... pojechać tak czy siak muszę. Ale ja Was też lubię tylko oprócz Harry'ego- Jezu wypowiedziałam jego imię. Czuję się jakbym dokonała przynajmniej zbrodni
- Ale powiedz mi to prosto w oczy: Powiedz, że przynajmniej mnie lubisz i pozwolisz sobie się ze mną świetnie bawić
- Ok.. To Ja Amy Malik mówię ci, że bardzo cię lubię i na pewno będę się z tobą świetnie bawić!- mówiąc to patrzyłam się cały czas w jego oczy. Miał takie śliczne oczy w kolorze zielono-niebieskim. W pewnej chwili jego twarz zaczęła przybliżać się do mojej. Dzieliły nas tylko milimetry. No i się stało. Nie mogę uwierzyć. Właśnie całuję się z Louis'em Tomlinson'em, jednym z zespołu mojego brata i kolegą JEGO! Wracając...
Najpierw całował powoli i namiętnie, ale gdy zauważył, że spodobało mi się zaczął całować coraz zachłanniej i ostrzej. Wiem, że.... nie jednak nie wiem. Straciłam dla niego głowę.
Niechętnie oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
- No, bo... ja już dawno chciałem ci powiedzieć, że mi się podobasz... tylko no nie było okazji.
- A teraz była?
- No tak... wiesz tak bez chłopaków
- Aa... no tak- Boże to mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
- I chciałbym się spytać o tylko jedną rzecz mogę?
- Oczywiście- Chyba nic już nie mogło mnie bardziej zaskoczyć, a jednak...
- Czy... Czy ty czujesz to samo co ja?- No nie mogę. Co za ironia losu. I co ja mam mu powiedzieć? Okłamać go i powiedzieć: Tak! Kocham Cię najbardziej na świecie?
- Wiesz... muszę sobie to wszystko przemyśleć. Ja potrzebuję trochę czasu Lou. Naprawdę. Ja ciebie nie odtrącam tylko... odpowiem ci jak wszystko sobie poukładam. Ok?
- Yhym... Rozumiem... OK... Dobra to czekam- uśmiechnął się blado i wyszedł. Matko... Co się ostatnio ze wszystkimi dzieje? Każdy z jakimiś wyznaniami wyskakuje! Muszę się wyspać, dopiero będę trzeźwo myślała i przemyślę niektóre sprawy oraz pozałatwiam wszystko.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak się podoba? Szczerze dla mnie nie
wyszedł tak jak chciałam. No ale...
KOMENTUJECIE PLOSE....!!!!

 

sobota, 13 lipca 2013

Prolog

CZYTASZ ZOSTAW KOMENTARZ!!! + Przeczytaj to pod prologiem PODKREŚLONE!!!
 
"Idiotka", "Z tego nic już nie wyrośnie", Nienawidzę jej", " Cóż za skandal. Takich jak ona to do wariatkowa priorytetem wysyłać"- To tylko niektóre z komentarzy jakie jeszcze nie dawno słyszałam na swój temat. Kiedyś już to się zaczęło... Hmmm... To może ja zacznę od początku żeby wszystko było jasne. Opowiem wam moją jakże ciekawą historię życia... O mnie... zemście... pieniądzach... Harry'm Styles'ie... i największym romansie stulecia, który nie wiadomo jeszcze jak się skończy. Lecz zanim zacznę to się przedstawię. Jestem... Amelia Malik. Wszyscy wiedzą, ze jestem intrygantką, kombinatorką, uwodzicielką ale nikt nie wie, że jestem rządna objęcia całkowitej kontroli... NAD NIM!
 
* Kilka lat temu...*
 
Nowy budynek, w którym aktualnie się znajduję, nowe drzwi, przed którymi stoję, nowe postaci , które mnie cały czas mijają, a pośród tego wszystkiego JA!
JA mająca zaledwie 12 lat, wydaje się to dużo, że w tym wieku można poradzić sobie z problemami i trudnymi sytuacjami ale czy można sobie poradzić z odrzuceniem przez  wszystkie osoby w otoczeniu jakim się znajdujmy?
No tak... przecież to takie proste, po będziemy trochę w tym miejscu to nic nam się nie stanie, przetrwamy, ale jak jakakolwiek grupa ludzi wyśmiewa nas kilka lub kilkanaście razy dziennie? Można nie wytrzymać psychicznie lub także fizycznie. No, a więc właśnie... posłuchajcie... Możecie się zastanawiać...Dlaczego zaczęłam od tak bardzo odległego odcinka czasu? No przecież to bez sensu. Mylicie się. Tu wszystko miało swój początek...
 
***
 
- Dzieci posłuchajcie! Cisza...!!! Proszę o odrobinę uwagi i oczywiście szacunku! No... Mamy od dziś nową uczennicę- i w tym momencie wszystkie oczy były zwrócone w moją stronę. Każde wyrażały ciekawość, ekscytację. Lecz tylko jedne przykuły moją uwagę. Były one chłodne, pozbawione najmniejszego blasku, za to miały niezwykły kolor, najpiękniejszy odcień zieleni jakikolwiek i kiedykolewiek widziałam. A tym szczęściarzem, co je posiadał był on. Tak... dobrze myślicie. Był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w okolicy, a zarazem jednym z największych drani jakich świat widział. I właśnie to zazwyczaj się dziewczynom podobało, lecz nie mi. Ten ktoś nazywał się Harry Styles. Znałam go. Skąd?  On, mój brat i trzech inny jeszcze chłopców tworzyli paczkę. Jak dla mnie gorszej grupy idiotów robiących w siebie jeszcze większych idiotów nie wiedziałam. Hymm... Interesuje was pewnie, dlaczego patrzył się na mnie można powiedzieć "złowrogim wzrokiem", a nie innym? Otóż już wyjaśniam... Przyjechałam tydzień wcześniej z Polski. Wyjechałam tam jak miałam chyba ze trzy latka. W sumie nie wiem po co i dlaczego, jakoś za bardzo mnie to nie interesuje. Wracając...  Jakoś drugiego dnia po przyjeździe przyszli do mojego braciszka koledzy. Wśród nich było oczywiście ON. Byłam w tamtej chwili na górze, u siebie, jeszcze się rozpakowywałam. W pewnym momencie usłyszałam głosy więc postanowiłam, ze zejdę i się przywitam. Mój brat Zayn Malik, jak to brat od razu wyganiał mnie do siebie ale chłopcy powiedzieli ze mogę zostać, w szczególności ON. No więc zostałam, nie wypadało odmówić, a uważałam, że to lepiej jak zostanę, bo w końcu kogoś będę tu znała ale jak później się okazało był to błąd. Poszliśmy  do salonu i zaczęliśmy rozmawiać. Poprosili abym opowiedziała im coś o sobie... No i tak zeszło się z trzy godziny. Wiedzieli o mnie już całkiem sporo więc zaproponowałam obejrzenie filmu. Wszyscy bez wahania odparli, że to dobry pomysł. Louis chyba... nie mogłam zapamiętać ich imion, poczekał aż wszyscy się usadowią na swoich miejsca i włączył film. Pamiętam, że był bardzo ciekawy. No i oglądamy, oglądamy... a mi się zachciało do łazienki więc cichutko przeprosiłam, powiedziałam, że zaraz wrócę i poszłam na poszukiwania łazienki. Dosyć szybko ją znalazłam były to pierwsze drzwi po prawej jak się wychodziło z salonu. Załatwiłam tam swoje sprawy i wyszłam. Przed drzwiami czekał ON. Zdziwiłam się no ale pomyślałam, że po prostu zachciało mu się do łazienki tak jak i mi. Próbowałam go wyminąć aby dołączyć do reszty i kontynuować oglądanie filmu lecz mi  na to nie pozwalał. Powiedział, że chce porozmawiać. Szybko przeszliśmy do mojego pokoju żeby jak najszybciej przeprowadzić rozmowę i mieć to z głowy. Weszliśmy i zamknęliśmy drzwi aby nikt nam nie przeszkodził. No i zaczął swój monolog. Powiedział: " Amy ja... gdy cię pierwszy raz zobaczyłem zabrakło mi tchu... To uczucie było wprost nie do opisania... Spodobałaś mi się... Kiedy Zayn chciał byś poszła od razu zaprzeczyłem... Chciałem cię lepiej poznać i nadal chcę... Musisz tylko mi na to pozwolić... Musisz tylko powiedzieć, że czujesz to samo..." Na tych słowach jego wypowiedź się skończyła. Dokładnie pamiętam tamten dzień i nie możliwe jest abym coś pominęła.
Ja gdy to usłyszałam wpadłam od razu w śmiech i odpowiedziałam: Heh... Zabawne, normalnie prawie uwierzyłam ale niestety. Wiem trochę o tobie i twoim zachowaniu względem dziewczyn. Sorry... Za wysokie progi jak na twoje nogi" Tak... byłam strasznie arogancka i to chyba się u mnie nie zmieniło aż do dziś. ON zareagował na moje słowa trochę zbyt agresywnie: " Zapamiętaj to sobie... Pożałujesz każdego wypowiedzianego słowa! Pamiętaj!!!" Po tej rozmowie już nie wróciłam do chłopaków i w ogóle ich unikałam. A jego obietnica się spełniła. W szkole od tam tej pory jestem poniżana, najczęściej przez niego, wyśmiewana, najczęściej przez niego. Nie mam koleżanek, bo wszystkie dziewczyny słuchają się jego i paczki do której należy ale ja się do wszystkiego przyzwyczaiłam. Byłam dumna z siebie o nadal jestem, że nie dałam mu tej satysfakcji, którą tak pragną poczuć, że nie pozwoliłam na zniszczenie siebie od środka. Co to, to nie. I teraz zrozumiałam, że on wcale nie jest taki chytry, bo jakby było inaczej przewidział by jedno. Mam taki sam charakter jak on, co oznacza, że tego tak nie zostawię...
Ale zanim... to wyjaśnimy sobie jeszcze coś... Zastanawiacie się, dlaczego mówię "ON" zamiast normalnie imienia? Jego imię jest jak Voldemord tego także nie wolno wymawiać...
 
*Teraźniejszość*
 
Teraz? Teraz chodzę do liceum. Niestety pech mi sprzyja, bo ON chodzi do tego samego co ja. Wybrałam liceum o profilu muzycznym. Nigdy nie przypuszczałam, że taki ktoś jak on może chcieć zostać muzykiem... No cóż, życie czasem ma w zanadrzu przygotowane dla nas niespodzianki. Zobaczymy co będzie dalej... Ale teraz macie wyjaśnienie... dlaczego chcę przejąć nad nim CAŁKOWITĄ kontrolę... U mnie jest tak żelazna zasada... Oko za oko... Ząb za ząb...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ufff... Prolog już jest. Wyszedł tak... całkiem,
całkiem. Nie jest to na pewno tak klapa jak
wcześniej. Choć nadal uważam, że nie mam
talentu do pisania. Mam prośbę:
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Jeśli ktoś po zostawi po sobie komentarz to
mam pewność, że ktoś czyta to badziewie.
No i to komentarz zawsze motywuje do
dalszego pisania więc jeszcze raz proszę:
CZYTASZ TO KOMENTUJ!!!!!!
 

Bohaterowie

 Witam na moim nowym blogu. Zapewniam, że ten blog będzie prowadzony starannie oraz nie będzie zaniedbywany jak poprzedni, który okazał się kompletną klapą. No więc pojawili się  już bohaterowie i oto oni:                                           
                                        Amelia (Amy) Malik (17l.)




                                                       Harold Edward Styles (18L.)


                                                          Zayn Malik (19L.)


 
                                                        Louis Tomlinson (21L.)



                                              Niall Horan (20L.)

 

                                                                Liam Payne (21L.)



I o to nasi bohaterowie. Jeśli coś się nie zgadza z wiekiem, oczywiście to się nie tyczy głównej bohaterki, to bardzo przepraszam ale musiałam zmienić wiek na potrzeby opowiadania. Mogą się też wkraść wszelkie literówki, bo mam z nimi problem ale pracuje nad tym :) No więc tak:  Zapraszam do czytania bloga!!! Już dzisiaj pojawi się prolog. Życzę miłego czytania :)