wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 1

Noc... Parapet...Koc... i herbata... Tyle z pewnością wystarczy do obmyślenia całkiem dobrego planu. Może być łatwy lub trudny, pokręcony lub prosty ale za wszelką cenę musi być skuteczny. To jest jedyny warunek. Zrobię wszystko aby choć w połowie poczuł się tak jak ja się czułam przez te wszystkie lata... Upiłam już kolejny łyk tej przepysznej herbaty. Hm.. można by się nią delektować przez długi okres czasu. Powoli oblizałam usta chcąc jeszcze raz poczuć jej smak, przy tym nie doprowadzając aby w ich okolicach został ślad po cieczy. Popatrzyłam się przez okno i nie ujrzałam nic po za ciemną otchłanią, którą z lekka rozświetlał blask księżyca. Przysłuchiwałam się kojącej dla moich uszu muzyce, którą grała cisza. Co noc tak robię. To bardzo pomaga w obmyśleniu planu, który chciałam już niedługo wprowadzić w życie codzienne. Był on już mniej-więcej utworzony. Po raz kolejny zmoczyłam usta w ciepłej, delikatnej i przyjemnej w dotyku cieczy.                                                                              
- Może by tak... Może by tak...- wyszeptałam do siebie to jeszcze kilka razy zastanawiając się co dalej. W pewnej chwili usłyszałam, że ktoś po cichu zbliża się do drzwi mojej sypialni. Moje serce zamarło. No bo kto o tej godzinie chciałby wchodzić do mojego pokoju? Teraz czułam się jakby ktoś poraził mnie paralizatorem.
- Okej... Musisz się ogarnąć- szepnęłam do siebie w pośpiechu. Gwałtownie odwróciłam głowę w stronę drzwi. Bez szelestnie wstałam i zwinnym ruchem podeszłam do łóżka. Schyliłam się i postawiłam cichutko kubek przy nim. Koc wzięłam z miejsca, w którym jeszcze chwilę temu siedziałam i rzuciłam w kąt mojego łoża, a sama się na nim położyłam. Wszystko robiłam w jak najszybszym tempie aby zdążyć przed osobą, która chyba ma zamiar odwiedzić mój pokój. Powoli zamknęłam oczy pozwalając "ktosiowi" na odczucie wrażenia, że już dawno odpłynęłam w krainę snów. 
 
***HARRY***
Mam wszystko dokładnie wyliczone i zaplanowane, tak aby jej każdy dzień w szkole był jej koszmarem. Nie mogę dopuścić do tego, żeby przychodziła do tego miejsca i czerpała z tego przyjemność, nie mogę dopuścić, żeby miała koleżanki lub kolegów. Chodzenie do tego liceum ma być dla niej najgorszą rzeczą jakąkolwiek kiedyś robiła. To ma być dla niej piekło. Sprawię, że zapamięta każdy dzień swego życia spędzony ze mną lub gdzieś w pobliżu mnie.
 
***Amy/ Rano***
 Boże... no ale kto to mógł być? Żeby wchodzić do cudzego mieszkania? A jeśli myślicie, że mogła to być moja mama to się mylicie. Nie interesuje się mną, dla niej najważniejszy jest jej ukochany synek Zayn. Mam nadzieje, że czujecie ten sarkazm, no nie?
- Amy śniadanie!- no nie... jakoś nie chce mi się jeść ale ostatnio moja mama solidnie pilnuje mnie z jedzeniem. A to dlatego, że przez ostatni czas trochę schudłam, uważa, że zaraz anorektyczką zostanę. Jeszcze czego.
- Zaraz zejdę mamo!- takie ranne "krzyklawce" ze mnie i mojej rodzicielki. Kiedyś wymyśliłam takie słowo. Ale nie ważne... Podeszłam do szafy, otworzyłam ją i wyleciała z niej wielka sterta pogniecionych ubrań. Jak ktoś by to zobaczył to zawału by dostał- od razu pomyślałam jak to tylko zobaczyłam. Szybko jednak powkładałam wszystko do szafy i pognałam do łazienki. A tam ranne czynności czyli mycie, suszenie włosów, czesanie, malowanie, ubieranie. Po 40 minutach wyszłam  z łazienki zadowolona z mojego wyglądu, co nie zawsze się zdarza.
Oh... chyba jednak jestem głodna- pomyślałam kiedy tylko usłyszałam pierwsze burczenie w brzuchu. Pospiesznie zeszłam na dół i powędrowałam do kuchni. Nie, nie, nie! Tylko nie to! W jadalni przy stole siedziała cała paczka mojego brata. Wymyślili sobie nową nazwę wróć.... ON wymyślił, a brzmi ona: One Direction. A wszystko po to, bo stali się zespołem. No nie powiem, że nie mają fajnych piosenek, bo mają i to bardzo. No ale...
Nie miałam ochoty robić dzisiaj scen więc kulturalnie weszłam do pomieszczenia, w którym aktualnie wszyscy się znajdowali oraz tak samo grzecznie usiadłam na wolnym miejscu. Chyba pech mi sprzyjał, bo jedyne wolne miejsce było miedzy moim bratem, a NIM. No nic... podeszłam tam i usiadłam. Co dziwne wszyscy się ze mną przywitali.
- Dzień dobry Amy- powiedział Liam, a reszta mu zawtórowała
- Cześć wszystkim... Co takiego pysznego jecie- dzisiaj postanowiłam być miła nawet jak ktoś będzie mnie obrażał i nie dam się podpuścić. To takie postanowienie na dzisiaj :D
- Nic takiego. Zwykłe kanapki, płatki lub naleśniki. Jak kto woli. A ty czego sobie życzysz?- odpowiedziała oczywiście moja mama. Tylko ona dotyka się do robienia jedzenia. Ja i Zayn zawsze mieliśmy lewe ręce do gotowania. No chyba, ze takie proste rzeczy jak tosty, jajecznica lub naleśniki.
- Ja? Um... Poproszę płatki- odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo właśnie na płatki miałam ochotę ale szybko teko pożałowałam
- Amy mówiłam ci coś...- moja rodzicielka popatrzyła wymownie. Chyba nie miała ochoty mówić tego przy wszystkich więc szybko się poprawiłam
- Albo jednak nie... Poproszę naleśnika- powiedziałam i uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam lecz to nie był szczery uśmiech z mojej strony. Ale postanowienie to postanowienie.
W kuchni panowała jakaś napięta atmosfera no więc postanowiłam zapytać się chłopaków co tam u nich słychać
- Um.. Chłopaki, a co tam u was słychać tak w ogóle?
- Aaa... Dobrze. Wszystko idzie w dobrym kierunku, jeśli chodzi ci o naszą karierę- wooohooho! Jakie plany mają. Proszę bardzo.- No, a u ciebie?
- U mnie... Całkiem dobrze. Na studiach też- wypowiadając te słowa popatrzyłam się na NIEGO. Widać było, że nie był zadowolony z tego co powiedziałam ale ja wręcz przeciwnie i o to właśnie chodziło. Robić mu na złość i nie tylko...- A planujecie jakieś wyjazdy w najbliższym czasie?- mimo to nadal kontynuowałam moją konserwację z nimi. W sumie nie sądziłam, ze może być aż tak miło
- Tak. Wyjeżdżamy pojutrze... I mamy ci coś do powiedzenia- powiedział Liam, z którym tylko na razie rozmawiałam, reszta przysłuchiwała się naszej wymianie zdań
- Aha... A co chcieli byście mi przekazać?- byłam strasznie ciekawa co wymyślili
- Bo Amy... córciu. Masz teraz czas wolne i nie masz co robić więc pomyślałam, że.... może pojechałabyś z chłopakami na dwutygodniową trasę. Pytałam się już chłopców czy możesz i powiedzieli, że nie mają nic przeciwko...- Tego już za wiele! Co ona sobie myśli? Doskonale wie jakie są moje stosunki z nimi i mimo to chce mnie wysłać w jakąś pieprzoną trasę? Co to, to nie!
- Nie ma mowy! Co ty sobie myślisz? Chcesz się mnie najwyraźniej pozbyć! Dobrze nie będzie mnie ale na pewno nie pojadę z nimi!
- Słuchaj gówniaro. Ty mi tu nie będziesz podnosiła na mnie głosu. I nie masz nic do gadania. Nie jesteś jeszcze pełnoletnia i nie wszystko ci wolno. To co ja powiem żebyś zrobiła, wykonujesz bez dyskusji i zapamiętaj to sobie!- Teraz to nawet ona wrzeszczała. Ahh... Kiedy ja w końcu będę pełnoletnia! No nie mogę... Jak ja nie chcę jechać w tą dziwaczną trasę!
Szybko nic nie mówiąc udałam się do mojego pokoju. Weszłam i pierwsze co, to rzuciłam się na łózko. Chciało mi się płakać. Najzwyczajniej na świecie płakać. Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzwi.
- Mogę wejść- od razu rozpoznałam głos Louis'a
- Oczywiście- szybko odpowiedziałam żeby nie musiał czekać długo przed drzwiami. Cichutko wszedł i usiadł koło mnie
-Hej.
- Cześć- odpowiedziałam krótko i zbyt ponuro niż powinnam.
- Nie będę owijał w bawełnę, bo to nie ma sensu. Chciałem się spytać dlaczego nie chcesz jechać z nami w trasę i dlaczego ty nas tak nie lubisz?- widać było, ze jest mu przykro z tego powodu. On myślał, ze ja go nie lubię ale to nie prawda. On po prostu nie znał całej prawdy.
- Louis... To nie tak, że ja was nie lubię, bo ja was lubię i to bardzo ale nie wszystkich...
- Wiem, że ty nienawidzisz Harry'ego ale nie przekreślaj nas wszystkich. Proszę... My cię bardzo lubimy... no może oprócz Harry'ego ale na niego nie zwracaj uwagi. I pojedź z nami...
- Wiesz... pojechać tak czy siak muszę. Ale ja Was też lubię tylko oprócz Harry'ego- Jezu wypowiedziałam jego imię. Czuję się jakbym dokonała przynajmniej zbrodni
- Ale powiedz mi to prosto w oczy: Powiedz, że przynajmniej mnie lubisz i pozwolisz sobie się ze mną świetnie bawić
- Ok.. To Ja Amy Malik mówię ci, że bardzo cię lubię i na pewno będę się z tobą świetnie bawić!- mówiąc to patrzyłam się cały czas w jego oczy. Miał takie śliczne oczy w kolorze zielono-niebieskim. W pewnej chwili jego twarz zaczęła przybliżać się do mojej. Dzieliły nas tylko milimetry. No i się stało. Nie mogę uwierzyć. Właśnie całuję się z Louis'em Tomlinson'em, jednym z zespołu mojego brata i kolegą JEGO! Wracając...
Najpierw całował powoli i namiętnie, ale gdy zauważył, że spodobało mi się zaczął całować coraz zachłanniej i ostrzej. Wiem, że.... nie jednak nie wiem. Straciłam dla niego głowę.
Niechętnie oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
- No, bo... ja już dawno chciałem ci powiedzieć, że mi się podobasz... tylko no nie było okazji.
- A teraz była?
- No tak... wiesz tak bez chłopaków
- Aa... no tak- Boże to mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
- I chciałbym się spytać o tylko jedną rzecz mogę?
- Oczywiście- Chyba nic już nie mogło mnie bardziej zaskoczyć, a jednak...
- Czy... Czy ty czujesz to samo co ja?- No nie mogę. Co za ironia losu. I co ja mam mu powiedzieć? Okłamać go i powiedzieć: Tak! Kocham Cię najbardziej na świecie?
- Wiesz... muszę sobie to wszystko przemyśleć. Ja potrzebuję trochę czasu Lou. Naprawdę. Ja ciebie nie odtrącam tylko... odpowiem ci jak wszystko sobie poukładam. Ok?
- Yhym... Rozumiem... OK... Dobra to czekam- uśmiechnął się blado i wyszedł. Matko... Co się ostatnio ze wszystkimi dzieje? Każdy z jakimiś wyznaniami wyskakuje! Muszę się wyspać, dopiero będę trzeźwo myślała i przemyślę niektóre sprawy oraz pozałatwiam wszystko.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak się podoba? Szczerze dla mnie nie
wyszedł tak jak chciałam. No ale...
KOMENTUJECIE PLOSE....!!!!

 

1 komentarz:

  1. fajnie się zaczyna. nie mogę się doczekać NN. informuj mnie . :)
    http://one-direction-in-our-life.blogspot.com/ zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń