piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 6

Weszłyśmy do pokoju, a ja odwróciłam się na moment aby zamknąć drzwi.
Po wykonaniu czynności dołączyłam do Perrie i usiadłam na mięciutkim łóżku. Spuściłam głowę, oparłam ją na rękach i westchnęłam. 
- Słuchaj Pezz... Jest taka sprawa.- automatycznie się podniosłam znaczy podniosłam głowę, spojrzałam na nią i kontynuowałam.- Bo... spodobał mi się jeden chłopak.-
Kłamstwo.
- A nie za bardzo się lubimy... I wiesz chciałabym sprawić, by mnie polubił, a przede wszystkim zdobyć jego zaufanie.- mam nadzieję, że Perrie mi pomoże, bo jak nie ona, to nie wiem kto.
Spojrzałam wyczekująco na istotę siedzącą obok mnie, a gdy ona już otworzyła usta aby chyba... mi odpowiedzieć, zadzwonił ten nieszczęsny telefon.
- Co do cholery?- pełna złości, zażenowana, irytacji oraz ciekawości wstałam i podeszłam do telefonu. Jednym ruchem wzięłam go do ręki i spojrzałam na wyświetlacz.
Babcia?
Przecież ona nigdy tak po prostu do mnie nie dzwoni.
- Przepraszam. Muszę odebrać.- rzuciłam prędko do dziewczyny brata.
Szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam BlackBerry do ucha.
- Hallo?- nigdy nie rozmawiam przez telefon przy kimś, no chyba, że to konieczne, więc podeszłam do drzwi łazienki z zamiarem otworzenia ich ale usłyszałam coś, co mną wstrząsnęło.
- Dzień Dobry moja wnuczusiu. Bardzo mi przykro, że dowiadujesz się tego ode mnie ale niestety...  Boże nie wiem jak to się mogło stać.
Babcia płacze?
CO?
Nadal trzymałam klamkę do drzwi ale raczej nie miałam zamiaru ich otworzyć.
- Babciu. Mów. Szybko. Co. Się. Stało.- jeśli mi zaraz nie powie co się stało  to eksploduję!
- Już. Wnuczuś musisz wiedzieć, że twojej mamy już...
Przysięgam na Boga jeśli moja Babcia się zaraz nie wysłowi przylatuję pierwszym lepszym samolotem do Ameryki.
Tak.
Moja prawdziwa babcia mieszka w Ameryce. Dzwoni do mnie tylko od święta.
Fajnie, nie?
- Babciu.- ponagliłam ją.
- Mamy już... Nie ma.- rozpłakała się na dobre, a ja razem z nią. Po prostu puściłam tą debilną klamkę, oparłam się o drzwi, a po chwili się po nich osunęłam.
Ale... ale przecież to nie może być prawda.
Przecież moja ostatnia rozmowa z mamą nie może być kłótnią.
Przecież ona nie mogła tak sobie odejść.
Przecież musiało się coś stać!
- Ja...jak to?- mój głos drżał. Prawdo podobnie od płaczu. Łzy lały się hektolitrami. Wszystko widziałam, jakby przez mgłę.
- Twoja mama jechała właśnie ze sklepu, nagle zza zakrętu wyskoczyła rozpędzona ciężarówka, jak później się okazało...  zacięły się w niej hamulce i nie było możliwości zahamowania, a kierowca... kierowca był kompletnie piany i jechał slalomem. Stłuczka była nie do uniknięcia. Tak powiedzieli policjanci. Nawet nie wiesz jak mi przykro.
- Mi też babciu.-  siedziałam i ryczałam, jak bóbr.
- Wnuczuś musisz jeszcze coś wiedzieć.
Może mnie coś jeszcze zaskoczyć? Raczej nie.
- Policjanci powiedzieli abym Ci przekazałam, że z racji iż Ty i Zayn jesteście jej dziećmi musicie się stawić na sekcję zwłok, ja już nie mam na to sił. Sama bym tam na zawał zmarła, więc powiedziałam, że Wy przyjedziecie. Proszę zróbcie to.
A mam inny wybór?
- A gdzie to jest?
- Na szczęście w Londynie. Nie masz daleko. Adres wyślę Ci sms'em.-
Co?
Co?
Co?
Jak to w Londynie?
Chyba raczej daleko.
Babciu ty wiesz co to SMS?
- Babciu my teraz jesteśmy w Portugali, nie w Londynie. Tam mamy w planach wrócić za około pół roku!
Nie no ja już nie wyrabiam.
Dlaczego to akurat na mnie musiało spaść tyle problemów na raz. 
Zemsta;
Sprawa z Lou;
Kłótnia z mamą;
A teraz to.
Normalnie, jak wisienka na czubku tortu.
Ciekawe co będzie, jak znów pójdę do szkoły.
Masakra.
- Boże. Wnusiu co Wy tam robicie?
Oj Babciu, babciu.
- A kiedy będzie ta cała sekcja zwłok?-  szybko zmieniłam temat i spojrzałam na chwilkę na Perrie, a jej mina była typu: "Albo zaraz wyśpiewasz mi o co chodzi albo pierdolnę Cię w łeb"
Próbowałam się choćby lekko uśmiechnąć ale wyglądało to raczej, jakby ktoś właśnie przecinał mnie piłą na pół. Nie byłam w stanie zrobić żadnego sensownego ruchu, co chociażby troszeczkę przybliżyłoby Pezz dlaczego płaczę.
- Nie jestem pewna ale chyba za trzy dni.
Jaja sobie ze mnie wszyscy robicie, czy co?
- Za trzy dni!? Babcia oszalała?- gwałtownie wstałam w wyniku czego mocno uderzyłam się w głowę, co trochę zabolało ale nie bardziej niż to, że mamy nie ma.  
Ciekawe.
Jak ja niby mam powiedzieć o tym Zayn'owi!?
Nie wnusiu, oczywiście, że nie.- odpowiedziała ze spokojem.
Szczere oklaski podziwu. Ja tak nie potrafię w takiej sytuacji. No co prawda za dobrze nie dogadywałam się z mamą ale to w końcu moja matka, nie? To ktoś kto mnie urodził... chyba.
Ale w każdym razie, długo tego nie zapomnę albo pewnie nigdy. Data śmierci mojej mamy: 1.07.2013r.
 Wiecie co? Z tego całego zamieszania zapomniałam powiedzieć, że są WAKACJE! Ale specjalnie się nie cieszę, chociaż... nie będę miała więcej problemów. A jednak jest plus!
- Dobrze babciu. Postaramy się być ale nie obiecuję. Ja kończę. Do zobaczenia Babciu.- pociągnęłam i wyczekiwałam odpowiedzi.
- To dobrze. Jak Was nie będzie to trudno. No do zobaczenia. Kocham Cię Pa.
- Ja Ciebie też Babciu. Pa- i się rozłączyłam.
Ona mnie kocha?
Fajnie wiedzieć.
Po zakończonej rozmowie ponownie usiadłam pod drzwiami łazienki i beczałam, a Perrie nadal nie wiedziała o co chodzi.
Dziewczyna podeszła do mnie i kucnęła obok mnie.
- Ej, słońce. Nie płacz. Nie wiem, co się stało ale wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze!? Czy ty siebie słyszysz!?
- Wszystko będzie dobrze!? Moja matka nie żyje, a ty mi wyskakujesz z: "Wszystko będzie dobrze!?"
- Co? Jak to nie żyje?
- Tak to. Zginęła. Nie ma jej.
- O Jezu. Przepraszam. Nie wiedziałam.
- Prawie nikt na razie nie wie. - i znów fala łez. Jak ja sobie poradzę?
- To porozmawiajmy o czyś innym. Po co tu przyszłyśmy?- teraz rozmawiać o zemście? Chyba Ci się coś w dupie poprzewracało.
- Wiesz co jest najgorsze?- na chwilę urwałam i spojrzałam na nią- To, że nie wiem jak mam to powiedzieć Zayn'owi. On tak ją kocha. Ona była dla niego wzorem do naśladowania. A teraz? Wszystko się popieprzyło. Wszystko... Od góry po sam dół.- skończyłam, spuściłam głowę i nic już nie mówiłam.
- Wiesz Amy. Jesteś silna. Dasz radę. Wierzę w Ciebie.
- To dobrze. Cieszę się, a teraz choć. Muszę mu to powiedzieć.- wstałam, wolnym krokiem podeszłam do drzwi aby wyjść ale Perrie złapała mnie za nadgarstek.
- Nie teraz. Jest taki szczęśliwy z powodu tej trasy. Nie psujmy tego.- uważnie mi się przyglądała. Jakby chciała wszystko wyczytać z mojej twarzy. Co czuję, myślę, chcę zrobi. Ale muszę przyznać jej rację.
- Dobrze. Powiem mu jak te wszystkie emocje opadną. Pezz, co do tego po co tu przyszłyśmy to... porozmawiamy kiedy indziej, okey?
- Okey.
- Ja idę się odświeżyć po tym wszystkim.- otarłam łzy z twarzy i pognałam do łazienki tak aby nikt mnie nie zauważył. Niestety się nie udało. przez pezypadek wpadłam na Lou. No pięknie.
- Amy. Porozmawiamy?
- Wiesz, ja nie...
- Rozumiem. Czyli jednak nie. Coś się stało?- no nie.
- Louis, czekaj. Nie nic się nie stało, uderzyłam się- kłamstwo- i bolało ale teraz jest dobrze. Dobrze porozmawiajmy.
- Znaczy ja tylko chciałem się zapytać. Czy przemyślałaś już wszystko?
- Lou... Tak... - nie przemyślałam ale chyba wiem co mu odpowiedzieć.- Ty też mi się podobasz.- spojrzałam na niego, a że był wyższy to z dołu. Gdy to powiedziałam, jego oczy zrobiły się takie duże, jasne i piękne, jakby wygrał właśnie na loterii.
- To chcesz być moją dziewczyną?
Co?
O kurde. Nie przewidziałam tego.
- Ym... - miejmy tą sprawę z głowy- Tak!- powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję. On pokręcił mną parę razy i mocno pocałował.
Tak.
Takiego Lou lubię najbardziej tylko...
Co na to Arrogant!?
~~~~~~~~~~~~~~
Krótszy wiem. Nie
zabijajcie mnie za to.
Po prostu nie mam weny tak
ostatnio. Nawet nie liczę na to,
że wam się to spodoba ale...
komentarzyk mile wiedziany :D

czwartek, 29 sierpnia 2013

Happy Brithday Liam Payne!

Boże... nie mogę. Liam Payne ma już 20 lat! To nie możliwe. Ja od rana śpiewam pod nosem:

Happy brithday to you!
Happy brithday to you!
Happy brithday dear Liam!
Happy brithday to you!

Wszystkiego najlepszego Liam!
Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, pomarańczy i
nich Ci twoja dziewczyna nago tańczy!
Tak to będzie idealny prezent dla Liasia!
 
Przeżyjmy to jeszcze raz:

Pamiętam jeszcze te czasy jak był w X Factor. Miał taką fryzurkę na Biebera i ten cudowny, nieziemski głos, który ma cały czas i zaskakuje nas nim w nowych piosenkach.
http://www.youtube.com/watch?v=awhsOgmdq6w

Ten nasz Liam...
Ten malutki chłopczyk, który urodził się praktycznie martwy...
Ten mały pulpecik, którym był w dzieciństwie...
Ten chłopczyk, który był zastraszany, wyśmiewany, ośmieszany...

Ten dzielny chłopak, który dał sobie rade ze wszystkimi problemami...
Ten chłopak, który poszedł w młodym wieku do X Factor, nie przeszedł lecz się nie poddał.
Ten chłopak, który jest teraz rozpoznawalny na całym świecie, cudownemu wyglądowi,świetnej osobowości, ale przede wszystkim dzięki swojemu nadzwyczajnemu talentowi oraz czwórce wspaniałych przyjaciół jakich ma.


Właśnie tak zmieniał się nasz idol, jeden z naszych pięciu mężów, dla niektórych najlepszy przyjaciel, wzór do naśladowania.
Dla nas Directioners, Liam zawsze będzie w naszych sercach. Niezależnie od tego,
co zrobi dobrego czy złego;
będzie płakał czy się śmiał;
zapuści włosy i brodę
czy też zostanie tak jak teraz.
Dla nas Liam na zawsze pozostanie roześmianym chłopakiem, który pokonuje wszelkie trudności, problemy w życiu, poznaje cały czas świat, daje z siebie wszystko na koncertach, wykonuje to co w życiu kocha najbardziej czyli śpiewanie, z uśmiechem na tych przepięknych ustach, która z pewnością każda z Nas chciałaby dotknąć.
I choć zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy nie dotniemy, choć na ułamek sekundy jego skóry, nie zamienimy z nim ani słowa i doskonale wiemy jak to bardzo boli mieć świadomość czegoś takiego i że możemy tylko pomarzyć o takich typu rzeczach, nie przestajemy tego robić. W głębi duszy mamy jednak nadzieję, że kiedyś nasze marzenia się spełnią.
Przecież On kocha wszystkie Directioners na całym świecie, czyli nas też, choć nawet nie wie, że ktoś taki istnieje.
Nie przykładajmy żadnej uwagi na hejterów, którzy tylko czekają na moment aby nam jak najbardziej dopiec. Tak jak z tą sprawą na Bestach.
Ale my, prawdziwe Directioners wiemy, że to tylko zmyślone bzdury i oni nigdy  tak nie potraktowaliby fanów. Nawet z takiego kraju jakim jest Polska. Róbmy wszystko co w naszej mocy, żeby koncert w Polsce miał miejsce. To nie musi być koniecznie za rok ale żeby był w ogóle. Żebyśmy miały szanse chociaż zobaczyć te ich czerwone, przepiękne twarzyczki. Mokre od potu włosy i podkoszulki, ich zgrabne i zabawne ruch oraz co najważniejsze cudowne, wspaniałe, pełne życia głowy, które z siebie wydobywają. Żebyśmy mogły osobiście złożyć życzenia naszemu  dzisiejszemu solenizantowi.

On prawie wcale się nie zmienił...

Jeszcze raz wszystkiego najlepszego Liam!

*Nie ja robiłam ten filmik ale bardzo bym chciała, tak samo jak autorka tego filmiku, która jest wspaniała, żeby ten filmik dotarł do Liama. Tutaj macie link na youtuba, bo ten filmik tam też jest:

http://www.youtube.com/watch?v=cxI6KC5djYs

Proszę dodawajcie do na TT, spamujecie, cokolwiek aby tylko dotarł on do Liama. Z góry dziękuję :D Myślę, że i autorka byłaby przeszczęśliwa!
~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział pojawi się albo dzisiaj wieczorem albo jutro ale na pewno nie wieczorem bo...
JADĘ NA PREMIERĘ THIS IS US! NIE MOGĘ SIĘ JUŻ DOCZEKAĆ!
Pozdro dla WSZYSTKIECH DIRECTIONERS i dla osób, które idą na TIU!
Warszawa, Ursynów! Może się spotkamy! :D~~ Alex:P

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 5

*** Harry ***
Nie mogę uwierzyć.
Jeszcze kilka dni temu każde z nas wylądowałoby w szpitalu, gdybyśmy chociaż pięć minut spędzili razem i to w jednym pokoju, a teraz?
Teraz leżę koło niej, kiedy ona śpi. Sam jestem zdziwiony moją nagłą zmianą, jeśli chodzi o mój stosunek(skojarzenie?) co do niej.
A to co wydarzyło się wczoraj... Ten pocałunek... Jeszcze nigdy nie spotkałem dziewczyny, która tak dobrze potrafi ruszać ustami.
To było i jest coś innego... inne uczucie, którego nigdy wcześniej nie zaznałem.

*** Amy ***

Nie! Nie! Nie!
- To nie mogło mi się podobać! I wcale nie podobało- Powtarzałam te dwa zadnia na okrągło. No, bo co by było z moją zemstą, gdyby to mi się podobało gdyby... ON mi się zaczął podobać!?
Masakra.
No przecież dzisiaj się obudziłam obok niego. W jednym łóżku. 
No nie.
Teraz tak będzie codziennie. Nie wytrzymam. Dobrze, że wyszedł. Ciekawe gdzie?
W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi, który przypominał wycie osła.
Żeby w ekskluzywnym hotelu było coś takiego?
Okropieństwo.
Szybkim ruchem wstałam z łóżka. Stanęłam przed  drzwiami, wzięłam głęboki wdech i otworzyłam.
Strasznie się zdziwiłam, bo spodziewałam się Arroganta, a tu niespodzianka. A no tak, ON by nie dzwonił. Jaka ja myśląca.
Dokładnie przeskanowałam wzrokiem osobę stojącą przede mną. Była to dziewczyna mniej-więcej mojego wzrostu, z kolczykiem w nosie, który moim zdanie do niej nie pasował. Miała włosy koloru różowego, tylko końcówki były bardziej blond. Jej strój był bardzo oryginalny. Miała na sobie różowy top w białe kropki oraz dżinsowe shorty. Buty były koloru fioletowego, na wysokim obcasie.
Jeszcze raz przejechałam po niej wzrokiem.
OMG!
To jest przecież Perrie Edwards z girlbandu Little Mix!!! Kocham te cztery, zdrowo świrnięte dziewczyny! Cudownie śpiewają, cudownie wyglądają i w ogóle są cudowne!
WOW
- Um... Cześć. Co Cię do mnie sprowadza?
- Hej. Jestem Perrie... Narzeczona Zayn'a Malik'a, -Zrobiła strasznie dziwną minę. Ciekawe czemu?- A ty...?
Oh
Już wiem. Jest zazdrosna. Myśli, że ja, to jakaś kochanka Zayn'a.
Jego?
Nigdy!
- Mam na imię Amelia, Amy w skrócie. - uśmiechnęłam się przyjaźnie, bo wiecie...- Jestem siostrą Zayn'a, więc spokojnie.- znów uśmiech. Od tego uśmiechania usta mnie bolą. No cóż.
- Może wejdziesz? Chyba, że się śpieszysz.
- .Chyba wejdę i tak nie mam nic do roboty.- Przeszłyśmy z naszą pogawędką do salony gdzie wygodnie usiadłyśmy.-Wiesz, nie wiedziałam, że Zayn ma siostrę.
Co? Nawet o mnie nie wspomniał? W sumie ja też nie wiedziałam, że ma dziewczynę. Dlaczego?
- Wiesz, nie wiedziałam, że Zayn ma dziewczynę- odparłam, bardzo podobnie jak Pezz, na co ona zachichotała. Az ręce mi odpadają, jak słyszę jej głos. Też chce taki.
- Jak się cieszę, że nie będę sama w tej zwariowanej gromadce.-
Sama? Dziwne.
- To pozostali nie mają dziewczyn?
- Nie, no mają tylko... Nie za bardzo się lubimy.
- A którzy mają dziewczyny?- spytałam bardzo ciekawa. Dużo się dowiaduję od całkiem obcej mi osoby.
Fajnie.
- Ym... Tak... To Liam ma dziewczynę o pięć lat straszą, o imieniu Danielle, która jest dla mnie zwykłą... aż nie warto na nią używać słów.- cicho westchnęła i lekko pokręciła głową. Nie no... To widocznie Liam'owi się takie podobają albo jest ślepym bałwanem.
Nie wiem co gorsze.
- Oj.- szepnęłam zdziwiona.
- Dobra dalej... Louis jest z taką Eleanor. Niby taka miła ale tak naprawdę.... Szkoda gadać- spuściła głowę, tak jakby było jej przykro.
- Ej... Kochanie. Nie smutaj się. Nie warto.- przysunęłam się do nie bliżej, objęłam ją ramieniem, pochyliłam się ku niej i próbowałam pocieszyć.
- No dawaj... Będzie fajnie. Pójdziemy na zakupy... Wyciągniemy Zayn'a...
- On nie lubi zakupów- przerwała mi nagle. Podniosła głowę i spojrzałam na mnie. W jej oczach nie było za dużo radości. Jejku, no ale skąd mogłam wiedzieć?
Ah.
Znów pojawiła się ta prawdziwa JA.
JA egoistka.
Tak naprawdę nie potrafię być inna, a jeśli... to udaję. Nic na to nie poradzę.
- Może zrobię kakao co? Tak na poprawę humorku?- Perrie w odpowiedzi kiwnęła głową, więc wstałam i ruszyłam do kuchni.
Kiedy się już w niej znalazłam, wyjęłam z szafki kakao, kubki, z szuflady dwie łyżeczki, a z lodówki mleko. Wsypałam do kubków, po trzy łyżeczki kakao, zalałam to mlekiem i wstawiłam do mikrofali, aby było szybciej ale pysznie.
Czekając, aż wszystko się nagrzeje, oparłam się o blat stołu, trzymałam ręką łyżeczkę, która znajdowała się w moich ustach i pogrążyłam się w otchłani moich przemyśleń.
Hm... Kiedy wykonam drugi punk mojego planu, który brzmiał: "Zdobyć jego zaufanie"? Chcę aby ufał mi bez granicznie. Uważam, że ten podpunkt jest podstawą do osiągnięcia sukcesu. Bez tego jakże cennego zaufania mógłby mi nie uwierzyć i zacząć domyślać się czegoś, co nie byłoby wskazane.
Po chwili charakterystyczny pisk dostał się do mich uszu, co oznaczało, że pierwszy kubek jest gotowy. Wyjęłam go i odstawiłam na blat, a drugi wsadziłam do mikrofali. I znów czekałam aż tym razem drugi kubek w owieczki będzie gotowy.
Nagle usłyszałam rozmowy dwóch męskich głosów.
No nie... Harry wrócił, a z nim Zayn.
Szybko przeszłam z kuchni do salony gdzie siedziała Perrie i oglądała mój album rodzinny. Skąd ona go...? A no tak. Zostawiłam go na komodzie i zapomniałam schować. Podeszłam i usiadłam koło niej. Usłyszałam zbliżające się kroki, co oznaczało, że chłopaki zaraz tu wejdą. W równym czasie i tempie odwróciłyśmy z Pezz głowy. Akurat weszli oni.
- Cześć Amy- powiedział Zayn i na chwileczkę się na nie spojrzał, po czym odwrócił głowę, ale i tak ją szybko odwrócił z powrotem, co wyglądało bardzo śmiesznie. To jego zachowanie jest chyba spowodowane tym, że nie spodziewał się tutaj Edwards.
- Perrie? Co ty tu...- lecz nie było dane mu skończyć.
- Siedzę, Kochanie.- odpowiedziała miło i była całkiem opanowana.- Kiedy miałeś zamiar przedstawić mi swoją siostrę?- jej miły i opanowany sposób mówienia zamienił się w zdenerwowanie. Nie dziwię się. Szybko wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia i tym razem jak kontynuowałam.
- No braciszku. A mi kiedy zamierzałeś powiedzieć, że masz narzeczoną, hm?- popatrzyłam na niego, a ten spojrzał na mnie i Pezz zakłopotany. Już otwierał usta, aby coś powiedzieć ale tym razem koś go uprzedził.
- Dobra, koniec.- powiedział dotąd nie odzywający się Harry.- Później sobie porozmawiacie, teraz pogadajmy o czymś innym.
- Niech Ci będzie- powiedziałam i z powrotem wróciłyśmy do oglądania albumu. W sumie Perrie oglądała, bo ja pusto gapiłam się na zdjęcia i myśląc o czymś kompletnie innym, a mianowicie: Jak zdobyć zaufanie?
Szczerze?
Nigdy tego nie robiłam, więc muszę się nad tym zastanowić. Ale znów ktoś mi przerwał.
Co ON chce?
- Amy?
- Co dziwolągu?- kompletnie zapomniałam o byciu miłym. Arrogant spojrzał na mnie znacząco, więc się poprawiłam.- Słucham?- spytałam z fałszywym uśmiechem ale u mnie nie dało się tego rozpoznać. Byłam nauczona perfekcyjnie kłamać z czego byłam niezmiernie zadowolona.
- Nie mów słucham, bo Cię wyrucham.- zaczął przedrzeźniać mnie mój braciszek.
Przyrzekam, że ja mu kiedyś nogi z dupy powyrywam.
- Nie przedrzeźniaj mnie.- syknęłam i zmarszczyłam brwi.
- Nie skorzystam-.- powiedział całkiem rozbawiony.
Nie no przegiął.
Czy wspominałam Wam, że mnie bardzo łatwo i szybko można zdenerwować?
Nie?
To właśnie Wam to powiedziałam. 
- Ygh!- wrzasnęłam i biegiem udałam się do swojego pokoju, aby ochłonąć, ponieważ nie jestem wstanie czasem opanować swojej złości i potrafię, że tak powiem, przywalić.
Położyłam się na łóżku i z nadzieją, iż tym razem nikt mi nie przeszkodzi, po raz kolejny tego dnia pogrążyłam się w myślach i dalszym opracowywaniu mojego planu zemsty.

***

Nie mam siły. Nie chce mi się.
Leniwie zaczęłam powoli otwierać moje brązowe oczy.
- Czyli spałam - stwierdziłam i potarłam dłońmi zaspane oczka. Następnie przeciągnęłam się, złączyłam dłonie i wypchnęłam je do przodu.
Czułam się taka rześka, nawet, nawet wyspana, jakby był ranek ale na pewno tak nie było. Bo gdyby jednak, to zamiast samej się obudzić, obudziło mnie by światło, a w pokoju panował półmrok.
- Przespałam większość dnia. Fajnie - złączyłam usta w cienką linię, usiadłam na brzegu łóżka, nogi ułożyłam w rozkroku, łokcie oparłam na udach, a twarz wygodnie ułożyłam w dłoniach.
- Ciekawe co robią chłopcy? - zastanawiałam się tak chwilkę, aż doszłam do wniosku, że...
- Przecież jest Perrie! - tak jakby się ożywiłam. Czym prędzej wstałam, ogarnęłam w miarę włosy i skierowałam się do pokoju głównego, bardzo często zwanego salonem. Po drodze spojrzałam na zegarek. Jest 18:14. Późno.
Padłam do saloniku z nie małym hukiem, bo przewróciłam się o walizkę, której nie zauważyłam. Od razu zwróciłam uwagę innych, co też nie uszło mojej uwadze. Jakie poprawnie zbudowane zdanie.
Szok!
- Yyy... Tak. Co tam porabiacie - postanowiłam rżnąć przygłupa(kolejne skojarzenie?) i udawać, że nic się nie wydarzyło.
- My sobie po ludzku rozmawiamy.- Zaakcentował słowa "po ludzku".
Arrogant.
No tak. Tylko ON potrafi być taki w stosunku do mnie. Ja mu później pokaże całowanie się.
- Z tobą? Przecież ty nie potrafisz. - musiałam się odgryźć. Tęskniłam za tym.
- I kto to mówi?
- Ja. I właśnie potwierdziłeś, że jesteś albo ślepy albo głuchy. - faceplam.
- Czyli mnie nie znasz. - prychnął pod nosem. Nawet nie zauważyłam, że zrobiło mu się przykro tylko dalej kontynuowałam swoje. Teraz moim celem było dopiec mu jak najbardziej. Aby z ciacha zrobił się przypieczony piernik.
- No co ty nie powiesz - powiedziałam i ruszyłam do kuchni po wodę. Ale tylko zwykłą i gazowaną. Taka najlepsza!
- Am... Perrie, a może skoczysz ze mną do pokoju? - jej się spytam o to zaufanie. Muszę już zacząć działać. I nie potrzebnie dałam się sprowokować.
Ah.
- Pewnie - już po chwili usłyszałam w odpowiedzi krótkie ale tak bardzo znaczące słowo, które dało sygnał, aby udać się do innego pomieszczenia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak Wam się podoba? Tym razem
rozdział się pojawił szybciej ale mam
wrażenie, że jest gorszy :( No nic...
Co tam u Was?
Mi jest smutno :'( Kończą się WAKACJE!
Ale na poprawę humoru....
Zostawcie chociaż mały komentarzyk.
One wszystkie dla mnie tyle znaczą.
Przecież nie proszę o tak wiele.
Ale to Wasza decyzja.
Pozdrawiam ~~ Alex :D

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 4

Byliśmy właśnie w hotelu, w którym mamy zamiar przenocować dwie noce. Bardzo dużo prawda? Mam nadzieję, że wyczuliście ten sarkazm, bo tak bardzo się starałam. Wracając...  Stoi przed nami jakiś pan w mega odpicowanym garniturku, który jest chyba pracownikiem tego hotelu ale jakoś specjalnie mnie to nie interesuje. Właściwie gada coś tam do nas, co też mnie nie interesuję, bo o wiele bardzie ciekawe jest oglądanie tego lokalu. Ale w pewnym momencie obiło mi się o uszy coś, co nieźle mnie zmartwiło.
- A więc tak, jak mówiłem. Zanim zaprowadzę państwa do waszych pokoi, musicie dobrać się w pary, ponieważ pokoje są dwuosobowe. Prosimy jeszcze nie używać...- nie słuchałam, co on tam sobie dalej paplał. Teraz miałam ważniejszy problem. No bo przecież, z kim ja będę w pokoju? Jestem jedyną dziewczyną! Agh...  Ja to mam pecha, że hej! Zauważyłam, że nasz informator odchodzi więc powróciłam na ziemię, aby włączyć się w dyskusję o pokojach i parach, żebym mogła dodać swoje pięć groszy. Lecz było za późno. Podeszłam właśnie do grupki, którą tworzyli chłopacy ale za nim zdążyłam się odezwać, zaczął Niall.
-O Amy... Słuchałaś pana?- wyglądał na nieźle rozbawionego, bo chyba doskonale wiedział, że u mnie wlatywało jednym, a wylatywało drugim uchem, co on tam mówił.
- Tak Niall... Doskonale słuchałam- skłamałam oczywiście, żeby nie wyjść w ich oczach na jakąś niedorozwiniętą, czy coś.
- Hm... To może powiesz, co na przykład mówił?- I tu cię mam! Ale i tak masz ze mną na pieńku! Żeby mnie stawiać w takiej sytuacji! Niedorzeczność!
- Oczywiście. Więc na przykład mówił o podziale pokoi. Są dwuosobowe, no więc musimy się podzielić i...- I nie było mi dane skończyć, bo jakiś kompletny idiota mi przerwał( czyt. Zayn kochany brat♥)
- No właśnie. Bo my już ustaliliśmy, kto będzie z kim w pokoju- powiedział i spojrzał na resztę, która tylko kiwnęła głowami na potwierdzenie.
- Yhym... No i ciekawe z kim JA będę w pokoju?- spytałam i zaczęłam oczekiwać na odpowiedzć, która powinna pojawić się w naprawdę expressowym tempie.
- Ty Amy będziesz z...
- Ze mną- dokończył Harry....
Zaraz? HARRY? Popatrzyłam na niego jak na jakiegoś przygłupa, a ten tylko się uśmiechną w ten sposób, którego nienawidziłam, który przyprawiał mnie o ciarki na skórze. Yhgh... Co manipulant.
- A jeśli ja nie chcę być z NIM w pokoju?- spytałam i podniosłam brew do góry, znów oczekując odpowiedzi. 
- Nie masz wyboru. Trzeba było uczestniczyć w naszej dyskusji na ten temat, a nie myśleć o niebieskich migdałach, Panno Malik- odpowiedział jakże formalinie Arrogant. Dlaczego on?
- No ale...
- Nie ma żadnego ale. A teraz udasz się do swojego pokoju dzielonego od teraz z Harrym- chyba specjalnie zaakcentował ostatnie słowo Nialler, po to by mnie tylko wkurzyć.
- Dobra jak sobie chcecie, ale jeżeli któreś z nas tego nie przeżyje lub zostanie kaleką do końca życia, to będzie tylko i wyłącznie wasza wina.- pogroziłam im palcem i udając wielce obrażoną ruszyłam za Hazzą. Jaki pech :(

***

Jestem właśnie tylko z HARRYM na szóstym piętrze, a pokój mamy na 9 piętrze.
- No nie... Ja dalej nie idę- jęknęłam i usiadłam na jednym ze schodków.
- Musimy iść Amelia- powiedział niezbyt miłym tonem i odwrócił się tyłem do mnie mając zamiar iść chyba dalej. Czyli pójdzie sam, bo ja się nigdzie nie ruszam. Co to, to nie.
- Nie... mówiłam ja nie dojdę tam. Nogi mnie tak strasznie bolą- zaczęłam marudzić, przy tym przybliżając się do ściany, po czym się o nią oparłam nie mając sił już na nic.
- Albo idziesz sama albo cię tam zaniosę- odwrócił się i uparcie się na mnie patrzył, oczekując odpowiedzi.
- Hm...- zaczęłam udając, że się zastanawiam lecz tak naprawdę wiedziałam co odpowiedzieć i to był pierwszy punkt mojego planu czyli: Uwodzić go ale no wiecie tak....przekonywująco- A może byś mnie zaniósł?- powiedziałam to całkiem tajemniczym głosem, uśmiechając się delikatnie. Moja wypowiedź zabrzmiała bardziej jak pytanie niż odpowiedź ale chyba i tak zrozumiał, bo otworzył szeroko oczy i buzię ale szybko się opamiętał i także się uśmiechną oraz do mnie podszedł.
- Tak? Dobrze ale liczę, że po dotarciu do pokoju dostanę nagrodę- schylił się i wymruczał mi to do ucha, co miało chyba mnie oczarować, czy coś, a mnie to tylko obrzydziło ale żeby było wiarygodnie cichutko jęknęłam, zarzucając, ręce na jego szyję, a nogi oplatając wokół jego bioder, aby ułatwić mu podniesienie mnie.
Gdy już to zrobił moje ciało przeszło miliony ciarek, które nie miały miejsca się znaleźć.
- Kurde- szepnęłam i ułożyłam usta w lekkim grymasie żeby tylko on nie zobaczył ale nie jestem dobra w takie gierki, więc niestety zauważył.
- Coś się stało kochanie?- powiedział, a ja aż wzdrygnęłam słysząc, jak się do mnie odnosił i chyba znów nie uszło to jego uwadze, bo do tej pory był skupiony tylko na schodach, a teraz jego przepiękny, a zarazem piekielny wzrok utkwił na mnie. Hm... Co by tu odpowiedzieć? Nie jest to jednak takie proste jak się wydawało ale teraz nie mogę zrezygnować. To raczej nie w moim stylu.
- Przy tobie nic mi się nie może stać, prawda?- spytałam w taki sposób, jaki chłopacy uwielbiają. Harry na odpowiedź chyba odpowiedź... zatrzymał się ale nadal mnie trzymał i to mnie bardzo zdziwiło. Popatrzyłam mu w oczy, z nadzieją, że tam znajdę rozwiązanie ale to tylko jeszcze bardzie utrudniło sprawę.
Jego oczy... były takie ciemne. Tak jak wtedy.
Jego rysy twarzy napięły i wyraźnie odznaczyły, co mnie przeraziło.
Popatrzyłam na jego ciało, które opinała biała koszulka. Jego wszystkie mięśnie były w tej chwili widoczne. Dobrze, że nie było tu dzieci... że nie było nikogo. Mogę się założyć, że nawet zwykły człowiek wystraszyłby się go, więc co Ja mam powiedzieć?
Patrzyłam się tak dalej na jego klatkę piersiową do puki nie odważyłam się spojrzeć na jego twarz. Ledwo co podniosłam wzrok do góry, on się odezwał.
- Słuchaj, bo nie będę powtarzał- wysyczał przez zęby patrząc się mi prosto w oczy. Trochę dziwnie się czułam, bo on był ode mnie sporo wyższy, no więc patrzył się na mnie z góry.- Nigdy, przenigdy nie pozwolę żadnemu facetowi Cię dotknąć, choćby miałby Cię złapać tylko za rękę. Nigdy nie pozwolę, abyś przez jakiegokolwiek faceta cierpiała. Nigdy nie stanie Ci się krzywda. Nigdy JA nie zrobię ci krzywdy. Nigdy Ci się nic nie stanie, a jeżeli jakiś facet Cię dotknie lub zrobi coś czego nie chcesz to będzie martwy.- Jak to powiedział, to popłakałam się jak małe dziecko. No bo, co to znaczy "BĘDZIE MARTWY"!? Zabije kogoś nawet jeżeli przez przypadek mnie dotknie? A jeśli to będzie mój kolega?
Boję się go, tak bardzo się boję. Słyszałam od innych, że Harry siedział w więzieniu za pobicie kogoś ze skutkiem śmiertelnym i wiem, że to nie kobieta ale nie sądziłam, że to prawda. Ja nie wierzę ludziom i ich plotkom. Usłyszą piąte przez dziesiąte i paplają dalej, dodając swoje. Nie oceniam ludzi po pozorach. Wyrabiam sobie o kimś zdanie dopiero wtedy, gdy go poznam, a nie od razu osądzam.
Cały czas patrzyłam się w oczy chłopakowi stojącemu naprzeciwko mnie, cały czas płakałam i nawet nie próbowałam powstrzymywać łez. W sumie nigdy tego nie robię. Jak chce mi się płakać to płaczę. I tak było i tym razem.
Jego oczy gdy zobaczył, że płaczę przywróciły PRAWIE naturalną barwę i tak jakby się trochę rozluźnił. Na początku jego mina mówiła, że chyba nie wiedział, o co mi chodzi ale z czasem raczej zrozumiał. Zrozumiał, że po tym co powiedział zaczęłam się go poważnie bać.
- Amy... Ty chyba... chyba się mnie nie, nie boisz?- Kiedy wypowiadał te słowa, w jego głosie wyraźnie wyczułam troskę... delikatność, opiekuńczość... coś czego wcześniej nie wyczułam. To było dziwne słuchać Harry'ego Styles'a z takimi cechami w głosie. Ale wydało mi się to swojego rodzaju urocze. Wydawało mi się, że się martwił, a dawno nie odczułam czegoś takiego. Już od dawna nikt się o mnie nie martwił. To było całkiem zapomniane, jak dla mnie uczucie.
- Ja... ja... nie...nie...nie wiem.- Poczułam zawstydzenie. Nie wiem czemu. To było dziwne. Spuściłam głowę w dół, wbijając mój wzrok w podłogę.
- Spójrz na mnie- poprosił lecz ja jego prośby nie spełniłam.- Spójrz. Na. Mnie.- Ugh... Nienawidzę, gdy wypowiada każde słowo oddzielnie. Zauważyłam, ze zawsze tak robi, kiedy jest zły. Hm... Może by tak sprawić, by nie był już taki zdenerwowany? Muszę jakoś otrzeć te nieszczęsne łzy. Ale może się wkrótce skapnąć, no bo te moje zmiany nastroju. E tam. Wcisnę mu jakiś kit.
- Albo wiesz co wiem!- powiedziałam to ożywiona ale tak... bardziej uwodzicielsko+ tajemniczo. W pewnym momencie usłyszałam jego głos. Jak on śmie mi przerywać?
Dupek!
- Taaak? Naprawdę?- Spytał całkiem zabawnie podnosząc prawą brew do góry i kładąc swoje dłonie na moich biodrach.- A wydawało mi się, że chwileczkę temu była pani taka...- urwał na moment, po to był przenieść swoją głowę obok mojej i zbliżając swoje usta do mojego ucha.- Niewinna... Zawstydzona... - Wyszeptał.
Cholera!
Jednak zauważył moje dziwne zachowanie. I co by tu mu powiedzieć?
- To ty nie wiedziałeś, że dziewczyny mają zmiany nastroju?
- Oh. Oczywiście, że wiedziałem panno Malik. Ale pragnę przypomnieć iż tylko kobiety w ciąży tak się zachowują.- Spostrzegawczy. Nie będzie z nim tak łatwo.
- Ej a co ty taki formalny Styles?- Heh... Chyba go zaskoczyłam tym pytaniem. Ale zmiana tematu była konieczna.
- Czasem tak mam- odpowiedział, tym razem, luzacko- To co idziemy?- Kiwnęłam głową, a Arrogant przysunął się do mnie jeszcze bliżej, o ile to było możliwe i mnie podniósł.
Gdy jego skóra zetknęła się z moją, na moim ciele pojawiło się miliony ciarek, które po raz kolejny nie mają prawa się pojawiać.

***

Harold z nie małą gracją i wdziękiem otworzył drzwi od razu, gdy się przy nich znaleźliśmy, co na pewno nie było łatwe ze mną na rękach. Dlaczego Ja tak nie umiem? Muszę nad sobą popracować.
Pe chwili nie czułam już pod sobą tych cudownych rąk Harry'ego tylko coś równie świetnego, czyli łóżko.
Aha.
Czyli Harry mnie położył na łóżku. Popatrzyłam, co on robi. I ku mojemu nie zdziwieniu położył się koło mnie. Nikt nic nie mówił i po między nami powstała głucha i niekomfortowa cisza ale, na szczęście została ona przerwana.
- Mam pytanie.- Uhg... Czemu musisz być onieśmielający!? Utrudniasz mi zemstę!
- Pytaj.- powiedziałam beznamiętnie. Jakoś nie chciało mi się wysilać. Mam na wszystko czas.
- Czy to ty w szkole, na tablicy informacyjnej, powiesiłaś moją kreaturę. Dodatkowo na niej, zamiast mojego nosa był świński ryj, a pod tym wszystkim  podpisałaś: "Jesteś pociągający, jak spłuczka od klozetu*)- Kiedy skończył patrzył się na mnie wyczekująco, a mi języka w gębie zabrakło. No to nie ja ale.... TO JEST ŚWIETNY NUMER!!! Chwilę patrzyłam na niego i powstrzymywałam się ale... nie wytrzymałam.
- HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!!!! Nie, to nie ja ale... Hahahaha... Świetny numer! Po prostu bomba!- powiedziałam o zaczęłam się tak śmiać, że spadłam na podłogę ale warto było... choćby dla jego miny.
- I uważasz, że mi się należy?
- Ym... No wiesz. Wydaje mi się, że tak.
- Hm... Za taką odpowiedź należy się kara.
Co? Jaka kara?
Popatrzyłam na niego jak na niezłego idiotę, a ten w odpowiedzi uśmiechnął się. Ale to nie był taki uśmiech, który zazwyczaj gości na jego twarzyczce. Tym razem wyglądał tak beztrosko, jak normalny chłopak. No nie spodziewałam się tego po nim.
- A jaka kara?- Ciekawe, co on tak wymyślił, w tej swojej mądrej główce.
- A taka.- Nie zdążyłam nawet spojrzeć się na niego, bo ON mnie  pocałował.
Ale, że co!?
ON???
Niewierze. I co ja mam zrobić? A no tak. No to jest czas na mój pierwszy od jakiegoś czasu wewnętrzny faceplam. Chcę czy nie chcę muszę oddać ten pocałunek. No i tak się stało. Jego pełne i miękkie usta smakują jak malina ale nie mogę tego do końca określić, bo ON zakończył pocałunek.
No nie!
- Taka kara- powiedział i znów uśmiechnął się w ten cudowny sposób.
- A co tu miało być karą?
- Pocałunek z człowiekiem o świńskim ryju, który jest pociągający, jak spłuczka klozetowa.- I oboje zaczęliśmy się śmiać, jak byśmy byli przyjaciółmi od kilku lat. Nawet całkowicie zapomniałam o zemście, która do tej pory była dla mnie tak ważna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No rozdział, jak mówiłam
tak jest. Mam nadzieję, że
się podoba i że zostawicie
szczere komentarze.
* - No właśnie ja bardzo
lubię Harry'ego i nie chciałam
go obrażać. To tylko na
potrzeby opowiadania.

sobota, 17 sierpnia 2013

WRÓCIŁAM

Hej Wam! Jak mówi tytuł już wróciłam! No wiecie... miałam zostać dłużej ale z racji tego, że chce jak najszybciej dodać nowy rozdział przyjechałam do domu. Przy okazji są inne plusy ale co tam :D
Już Wam mówię kiedy rozdzialik. A więc pojawi się on tak za góra trzy dni, bo nie chcę aby wyszedł do kitu. Jakąś cześć już mam ale muszę sporo x2 dopisać. No więc wyczekujcie i sprawdzajcie. Życzę miłego końca wakacji, pozdro i do zobaczenia :D~~ Alex:P (+ zaczynam się podpisywać)

wtorek, 13 sierpnia 2013

WAŻNE! PRZECZYTAJCIE!!!

Niestety nowy rozdział pojawi się dopiero za tydzień lub dwa, ponieważ jestem u siostry i nie mogę dodać rozdziału. Bardzo przepraszam ale na pewno rozdzialik pojawi się od razu po moim powrocie do domu. Przepraszam jeszcze raz. Proszę sprawdzajcie systematycznie. Mogę zapewnić, że rozdział wam się spodoba :D Po raz trzeci Przepraszam i Pozdrawiam :D

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 3

Kiedy już trochę ochłonęłam, mogłam ze spokojem wejść do domu i tak zrobiłam. Weszłam "na palcach" tak aby nie obudzić pozostałych domowników jeżeli ktoś w ogóle był w domu. Ale jeśli mama jest w domu to dostanie mi się burę za takie późne wracanie bez zapowiedzi. I dla tego muszę zachowywać się jak najciszej.
 Podeszłam do schodów i tu dopiero zaczęły się schodki. Można nawet powiedzieć dosłownie schodki. Niestety już od kilku lat skrzypią jak najęte więc nie ma szans wspięcia się na górę, gdzie miałam pokój, bez szelestnie.
- Hmm... Spróbuję może się uda- weszłam na pierwszy schodek... cicho, drugi... cicho, trzeci... cicho
- Eee... nie trzeszczą- stwierdziłam po chwili "testowania" schodów, wzruszyłam tylko ramionami i powędrowałam na górę... Jednak się chyba troszkę przeliczyłam. Już po chwili moje schody zdradziły mnie, że wróciłam w domu. Nie minęła minuta, a moja mamusia zjawiła się przed schodami.
- No to po mnie...- wyszeptałam do siebie i zaczęłam z powrotem schodzić po schodach na dół, ze spuszczoną głową. Kiedy doszłam już do mojej rodzicielki, miałam zamiar zwiewać ale niestety mama uprzedziła mnie swoim początkiem awantury i przesłuchania
- Coś ty zrobiła?- Od razu krzyk. Coś mi się wydaję, że gdyby ona tak nie wrzeszczała za każdym razem, gdy zawinę, nasze relacje byłyby o wiele lepsze, a jak na razie są gorsze niż złe. I zawsze jest tak, że jak ona krzyczy to ja też krzyczę, żeby nie być gorszą i tak zradza się wielka awantura ale dzisiaj chyba lepiej podejść do tego ze spokojem.
- Wróciłam do domu, nie widać?- odpowiedziałam z sarkazmem w głosie ale to nic... Ważne, że opowiedziałam ze spokojem.
- Nie pyskuj mi tu!!! Ygh... z tobą są same problemy... Zastanawiam się czy nie zamknąć cię w domu...
- Ta... Jeszcze czego?- prychnęłam pod nosem i kontynuowałam- Może lepiej żebym wyjechała i nie wracała?
- Jak ty mi grasz na nerwach ty...
- No powiedz za kogo ty mnie tak naprawdę uważasz?- powiedziałam to ironicznie i specjalnie aby ją podpuścić, żeby pokazała swoje prawdziwe ja, które tak bardzo chce ukryć
- Jesteś zwykłą smarkulą bez żadnego wychowania, poczucia obowiązku, manier... Zawsze wiedziałam, że będziesz nikim! Wiedziałam, że Zayn zabrał ci wszystkie talenty i nie zostawił ci NIC! Zawsze to wiedziałam!- Bolało... i to bardzo. Wiedziałam, że gdy ją sprowokuję i wykrzyczy to wszystko będzie boleć, ale nie wiedziałam, że aż tak. Nie mogę uwierzyć, ze to jest moja matka, która mnie urodziła. Zastanawiam się czy nie doszło do podmiany w szpitalu i tak naprawdę mam kochających i wspierających rodziców, a co najważniejsze mam ich dwoje: mamę i tatę. Lecz wiem, ze to tylko złudzenia... te okropne złudzenia, które zawsze kogoś dopadają. A kiedy już się to stanie nie możesz powrócić do szarej rzeczywistości, która niestety nas otacza. Nie ma chyba osoby, która nie łudziłaby się, że na przykład: za tydzień wezmę się w garść i nie będę pić, będzie wszystko jak dawniej, choć wiem, że jestem uzależniona od alkoholu.
 Nie wiemy, w którym momencie, w jakim miejscu, o jakiej porze... Ale wiemy lub możemy mieć poczucie, że to nas szybko nie opuści i będziemy musieli żyć z takimi złudzeniami. Bardzo popularny przykład można podać na fankach jakiegoś wokalisty lub zespołu. Powiedzmy, że jakaś dziewczyna kocha np.: Justina Biebera i marzy aby być jego żoną, mieć z nim 2 dzieci, willę z basenem, najdroższy samochód ale co najważniejsze mieć jego. I tu już dopadają ją złudzenia, że na pewno tak będzie.
-Wyjadę do miejsca, w którym się on znajduję, spotkam go... on się we mnie zakocha, weźmiemy ślub i będziemy żyć jak w bajce bez żadnych problemów.- Typowy tekst fanek. To jest już złudzenie, ukazujące idealną i wymarzoną przez nas moment życia. 
W samych złudzeniach nie ma nic złego ale, gdy już nas opuszczą stajemy się bezsilni. Zdajemy sobie sprawę, że to tak naprawdę wymysł naszej całkiem bogatej wyobraźni i nigdy tak nie będzie...
 Do oczu napłynęły mi łzy... Te okropne łzy smutku i bólu, który w tej chwili przeszywał mnie całą.
- Jesteś najgorszą matką na całym świecie... w sumie ja już nie mam matki... a co do poczucia obowiązku to je mam i na przykład teraz mam poczucie, że muszę stąd jak najszybciej wyjść, jeśli nie chcę aby doszło między nami do rękoczynów.- powiedziałam to ku mojemu i jej zdziwieniu ze spokojem, a to chyba dlatego, że nie miałam siły już na nic.
 Już odwróciłam się aby wejść na górę, ale zatrzymałam się, bo usłyszałam charakterystyczni dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi.
- Czyli wrócił Zayn, to dobrze- powiedziałam jak zwykle do siebie szeptem i  szybko się odwróciłam, co nie było dobrym czynem, ponieważ za mną stał Zayn, w wyniku czego On dość mocno oberwał w twarz moimi włosami, które jak zwykle były nie związane. Szybko przeprosiłam biednego braciszka
- Ojej... Przepraszam... Gdybym wiedziała, że stoisz tuż za mną na pewno tak gwałtownie bym się nie odwróciła.
- Nie no, nic się nie stało. Hm... Co chcesz ode mnie?- Kiedy się o to spytał poczułam się nieswojo. On chyba czyta mi w myślach- pomyślałam.
- Nom... Chcę... Jestem bardzo ciekawa kiedy wyjeżdżamy w trasę?- specjalnie powiedziałam to głośniej aby ona to usłyszała. Po prostu chcę jej zrobić na złość. Jak ja to kocham!
- No jutro wieczorem. Miałem ci to właśnie dzisiaj powiedzieć i nie bądź zła, że tak późno cię informuję, bo sami się dowiedzieliśmy godzinę temu.
- Spokojnie, nie jestem zła ani obrażana, jak coś, tylko byłam ciekawa i wiesz... Bardzo się cieszę, że już jutro wyjeżdżamy! Po prostu rewelacja!- znów powiedziałam to głośniej niż powinnam. I podziałało... Poszła cała czerwona do swojej sypialni i głośnio trzasnęła drzwiami.
- A mamie co?- widziałam niepokój w oczach Zayna, czego dostrzec u mnie nie można było. Ja w odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami i powędrowałam do swojego pokoju, w zamiarze położenia się spać, co było już grubo po 2 w nocy.

***

Jaki słoneczny dziś dzień- wywnioskowałam to nawet nie otwierając oczu, a to dlatego, że obudziły mnie ciepłe promienie słoneczne. Leniwie otworzyłam oczy, aby spojrzeć, która godzina. Na zegarku widniał napis: 14:37
- Bóg chyba robi sobie ze mnie jaja!- powiedziałam sobie po tym, jak zdałam sobie sprawę, że muszę dzisiaj się spakować, nie wliczając przygotowania do wyjazdu.
- Masakra- mruknęłam i wylazłam z łóżka. Byłam bardzo zadowolona, że dzisiaj wyjeżdżamy z dwóch powodów. Po pierwsze: Nie będę widziała się już więcej z tą kobietą, która niestety mnie urodziła; Po drugie: Nie będę musiała iść nigdzie z Arrogantem czyli Harry'm.
 Szybkim krokiem powędrowałam do łazienki, a tam podstawowe czynności. Ubrałam się w całkiem wygodny strój, składający się z: szerokiej, szarej bluzki i dżinsowych shortów. Włosy zaplotłam w luźnego warkocza, dzięki któremu nie będą mi przeszkadzać. Po wyjściu z łazienki poszłam do kuchni. Nie miałam obaw, że ją tam zastanę, ponieważ wiem, że jest w pracy i długo nie wróci. Zrobiłam sobie kanapki na szybko i równie szybko je zjadłam. Talerz odstawiłam do zmywarki i poszłam do siebie z zamiarem zaczęcia się pakować na dzisiejszy wyjazd w dwutygodniową trasę.
 Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej walizkę. Postawiłam ją i rozpoczęłam wkładać urania. Pomyślałam, że w walizce znajdą się ubrania, a w torbach różne inne pierdoły typu... kosmetyki, suszarka, jakieś smakołyki na czas podróży samolotem itd... Wkładałam właśnie jedną z moich ulubionych bluzek w paski i właśnie wtedy przypomniałam sobie o Lou.
- Boże... Co ja mu powiem?- Przestałam się pakować i wygodnie usiadłam na łóżku.
- Hmm... Co ja mam zrobić?- Nie mogę przecież podejść do niego i powiedzieć: "Sorry ale niestety nic z tego nie będzie, bo twój podobno najlepszy przyjaciel wymyślił sobie, że jestem jego, a ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył" Oszukałabym go jeśli chodzi o pocałunek i to by także oznaczało, że się poddałam i nie próbuję nawet walczyć z Arrogantem. Jeśli już o nim mowa... Muszę wbić mu do głowy, że nie jestem jego i chyba wiem już jak. W tym pomoże mi plan, który już jutro wprowadzam w życie. Wracając do Louisa... Wiem co muszę zrobić! Powiem mu, że nie możemy być razem chociaż bardzo bym tego chciała, co jest prawdą i ten pocałunek był piękny. I nie chodzi mi o to, ze chcę spławić Tommo tylko o to, że nie chcę go zranić ale mam nadzieję, że przez to nasza znajomość nie będzie miała końca.
Kiedy skończyłam swoje przemyślenia spojrzałam na zegarek.
- 17:56. Super- Skwitowałam i zabrałam się za kończenie pakowania, a na szczęście nie było już tego dużo.
Po jakiejś godzinie skończyłam i byłam zadowolona, że skończyłam zanim przyszli.
- Teraz tylko przygotować się do wyjścia i będę gotowa- wzięłam wcześniej przygotowane ubrania i poszłam do łazienki, a tam czekałam mnie relaksująca kąpiel, umycie włosów oraz wysuszenie i ułożenie ich, nasmarowanie balsamem ciała, ubranie i umalowanie.
-Myślę, że zajmie mi to z dwie godziny jeśli się pospieszę.- powiedziałam do siebie i zniknęłam za drzwiami łazienki.
Wyszłam o 20:12 i stwierdziłam, że zadzwonię do Zayna  zapytać się, kiedy będą. Wzięłam moje BlackBerry i wybrałam do niego numer.
(Z-Zayn A-Amelia)
Z- Słucham?
A- Nie mów słucham bo cię wyrucham.
Z- Hahaha... Nie skorzystam.
A- Nawet bym się nie odważyła.
Z- No nie wiem, po tobie to się można wszystkiego spodziewać.
A- Policzymy się, jak się zobaczymy, a no właśnie, bo ja w tej sprawie, kiedy  będziecie?
Z- Amy jesteś my już pod drzwiami i mamy zamiar wejść....- krótka cisza w słuchawce- Możemy?
A- Jakie ty zawsze głupie pytania zadajesz. No oczywiście , że tak.- I gdy tylko to powiedziałam, usłyszałam dźwięk otwieranych się drzwi. Szybko się rozłączyłam i zbiegłam po schodach. Nawet nie zatrzymując się rzuciłam się bratu na szyję. Może i nie widzimy się często ale mam z nim bardzo dobre kontakty.
- To co siostra gotowa na podbój świata?- spytał żartobliwie, no jakby inaczej mój brat.
- Oh... No oczywiście, zważając na to, że to nie ja jestem gwiazdą tylko wy- faceplam.
- Oj... Ty nie znasz się na żartach i zawsze psujesz fajną atmosferę- zrobił niezadowoloną minę i pokręcił głową
- Znam, znam ale na takich gdy ktoś je umie powiedzieć- gdy tylko to powiedziałam wszyscy wpadli w śmiech
- To nie śmieszne- oburzył się mój świetny, a zarazem bardzo biedny braciszek...
- Co ja mam zrobić z tobą bracie?- spytałam udając w głosie całkiem bezradną, z czego pozostali znów się zaczęli śmiać.
- Dobra koniec... To idziemy?- spytałam, bo pomyślałam, ze jak będziemy się tak dalej śmiać to nie zdążymy na samolot.
- Tak,tak...- powiedział Zayn- Tylko może znieś swoje walizki, bo ode mnie ubrań nie będziesz pożyczać- dokończył, a ja tylko fuknęłam w odpowiedzi i poszłam po walizki. Co za brat? Żeby siostrze nie pomóc?
 
***

Jedziemy właśnie samochodem chłopaków na lotnisko gdzie zaczynamy swoją podróż i tak na marginesie: Tak mają jeden wspólny samochód, co mnie też bardzo zdziwiło. Dlaczego ja o tym nie wiedziałam?
- Cieszysz się, że jedziesz z nami w trasę?- tą ciszę, która panowała w aucie i chyba każdemu przeszkadzała, przerwał Liam. Wielbię cię za to normalnie- pomyślałam i postanowiłam, że w końcu odpowiem.
- Um... Tak i to bardzo.- grzecznie odpowiedziałam i postanowiłam, że tym razem to ja zadam pytanie.
- Chłopaki?- powiedziałam i na chwilę przerwałam, aby sprawdzić czy zwrócili uwagę, a jak zobaczyłam, że tak to kontynuowałam- Bo wiecie, jestem strasznie ciekawa: Gdzie teraz będziemy lecieć?- spytałam i spojrzałam po kolei na twarze wszystkich ale na jednej się zatrzymałam. Tak. Harry. Jego mina mówiła sama za siebie. Nie był zadowolony, że akurat teraz wyjeżdżamy, bo gdyby nie to musiałabym gdzieś, teraz z nim siedzieć. Jednak ja wręcz przeciwnie. Wypełniała mnie radość po brzegi. Nawet cieszyłam się, że spędzę z nimi trochę czasu. Może się zaprzyjaźnimy? Nie no przesada. 
- A no tak, bo ty nie wiesz. To najpierw lecimy do Portugalii.- Odpowiedział na moje pytanie Louis, który do tej pory w ogóle się nie odzywał. Później z nim porozmawiam.
- Aha- I znów ta przygnebiająca cisza, a przed nami około pół godziny drogi. Ugh... Mnie tak nogi bolą od siedzenia!
Ratunku!
- Wiecie co? Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz- urwałam na chwilę i upewniłam się, że słuchają i dalej ciągnęłam- Bo nie wiem... Co ja będę robić przez cały dzień w tych różnych miejscach, których nawet nie znam i nie wiem gdzie, co jest?- chłopki tylko wymienili spojrzenia, wrócili wzrokami na mnie i wzruszyli ramionami
- No wiesz...- powiedział Niall, na co odpowiedziałam sobie w myślach: No właśnie nie wiem + faceplam, który mogli wszyscy zobaczyć, ale po chwili znów się odezwał- Będziesz mogła pewnie być na naszych próbach związanych z koncertami- Nie... Jak się obchodzić z lalusiami, wiesz? No z czym innym jak nie z koncertem?- Chodzić na zakupy- teraz to się musiałam wtrącić
- Tak z pewnością, jak nie znam miejsca, prawda?- powiedziałam sarkastycznie, co nie było z pewnością miłe, tak myślę.
- Dobra... Coś się wymyśli na miejscu... A teraz wychodzimy, bo już dojechaliśmy- faktycznie byliśmy na lotnisku. I jak ja się doczołgam z tyloma walizkami do samolotu, a w tym jeszcze odprawa?
- No nie...- jęknęłam, gdy zobaczyłam, jak długą drogę musimy przebyć.

***

Siedzimy już w samolocie i czekamy na start. Hm... Zgadnijcie z kim siedzę? No oczywiście, ze z Arrogantem. Ale na szczęście jego i moje,  nie odezwał się jeszcze i mam nadzieję, że tak będzie przez cały lot. Jednak się pomyliłam.
- Kochanie... Niestety nie mogliśmy nigdzie wyjść ale nadrobimy to obiecuję.- powiedział to z takim udawanym smutkiem, że stwierdziłam, że byłby wyśmienitym aktorem.
- Nie doczekanie twoje.- prychnęłam i odsunęłam się od niego na tyle, ile to było możliwe ale nie zadziałało. Już po chwili jego wielka muszę przyznać ręka spoczęła na moim udzie, co mi się nie spodobało.
- Zabieraj te łapy- powiedziałam i jak najszybciej strząchnęłam jego rękę, która była bardzo natarczywa, bo nie minęła sekunda, a już ponownie się tam znalazła.
- Zabieraj ją albo zacznę krzyczeć- powiedziałam, na co się tylko bezczelnie zaśmiał.
- Masz rację. - powiedział i zabrał rękę, a ja odetchnęłam z ulgą ale nie na długo- Będziesz niedługo krzyczeć ale z przyjemności, w jednym w pokojów hotelowych.- Myślałam, że mnie tam rozniesie lecz szybko się uspokoiłam i pomyślałam, że to świetny moment na rozpoczęcie planu. 
Gotowi?
Do biegu!
Start!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jakoś poszło. Ten rozdział jest troszkę dłuższy
niż pozostałe dwa, dlatego nie pojawiał się
tak długo. A teraz standardowe pytanie:
 "Podobało się? " I standardowa prośba:
Bardzo proszę o pozostawienie po
sobie śladu, w postaci szczerego
komentarzu. Z góry dziękuję :D