piątek, 21 marca 2014

OGŁOSZENIE!


(zdjęcie z 20.03.2014r. *.* Kocham Ich i mojego zacnego Harolda <3
 który się troszkę schował ;3) A tak serio, kocham Niall'a ale niech wróci
do poprzedniej fryzury ;) Dobra.. Tak też może być <3
Chce Wam pokazać bloga mojej koleżanki. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Dopiero zaczyna, więc proszę o wyrozumiałość. Wyjeżdżam zaraz więc mnie nie będzie przez caaaały weeken. No i rozdziału też nie będzie ;( Ale w następnym tygodniu na 100% ;3! No to papatki :* i do zobaczonka!

Link do bloga:
http://this-is-realy-me.blogspot.com/

środa, 19 marca 2014

Rozdział 17

Nio heej ;3 Kurczę, nie miałam neta przez 2 dniu, bo deeeeszcz laaał i cos tam się stało :/ Jprld. Do tego miałam dzisiaj mega przypał. Pani od przyrody mnie przyłapała na ściąganiu, bo ja, jak to ja, nie schowałam ściągi do piórnika tylko leżała sobie o tak przede mną -.- Mądra ja. No ale przynajmniej mieliśmy wszyscy beke z tego :D Hahahahaha aż samej mi się chce z siebie śmieć ahahha ;3 Dobra koniec  o mnie.. Oto rozdział nastał...(rozdział będzie krótki, pisany na szybko :/)
PS: Hhahahah nie ma to jak pisać rozdział przy SpongeBob Kanciastoporty xD Hhahaha ale FUN XD
_______________________________________________________________________________

Od rana już siedzę w szpitalu i czekam na moment, gdy będę mógł wejść do mojej ukochanej. Zastanawiam się tylko, co ja powinienem zrobić z tym, że mnie okłamała... No i Louisa..
- Zapraszam pana na salę.
- A taak, już idę. - i poszedłem na salę za pielęgniarką. Stanąłem przy łóżku i grzecznie poczekałem, aż ona opuści pomieszczenie.
Usiadłem na krześle i czekałem... Nie wiem na co.. Aż..
- Harry.. - ktoś wychrypiał moje imie.
Amy.
- Tak słonko? - pewnie czegoś potrzebuje.
- Co ty tu robisz?
- Patrzę na najważniejszą osobę w moim życiu. - uśmiechnąłem się i potuliłem ją bardziej kądrą.
- Czyli to znaczy...
- Wiem, ze to nienajlepszy moment ale kocham cie.. No wiem, że jestem kobieciarzem i to co robiłem  wcześniej z dziewczynami.. No może ci odpychać ale ja się zakochałem. Nie wiem czemu. Nie pytaj o nic bo nie jestem w stanie ci odpowiedzieć. To jest dla mnie nowe i...
- Cicho! Rozumiem. -  odpowiedziała, ale... Nie powiedziała mi tego samego. Czyli nie... Ja..
- Musze iść.
- Nie no nie idź. Ja też cie kocham tyle, że po przyjacielsku... Ale to nic.. My się możemy przyjaźnić.
- Nieee.. Taa... No ja i tak musze isć. Pa. - myślałem, że się tam popłacze. No mnie nie kocha... Nie tak nie będzie. Jeśli ja ją kocham to ona mnie też. Ja jej pokarze... Będzie błagała mnie o to by ze mną być po mojemu.

***Louis***

- Przepraszam, gdzie leży Eleanor Calder?
- Piętro 3, sala 43.
- Dziękuję pani. Mała chodź. - pociągnąłem Mia za rękę i ruszyliśmy do Eleanor.
- Boję się.
- Czego?
- Że mnie nie ze chce. Lou ona mnie już nie kocha. - matko... Czemu to wszystko musi się tak pieprzyć? A jeśli Mia ma racje? Musze... Chce aby została ze mną. Polubiłem tę małą.
Nagle stanęliśmy pod salą 43.
- Idziemy. - otworzyłem drzwi i zobaczyłem piękną dziewczynę. Ma brązowe włosy, błękitne (
nie wiem jakie ma Elka oczy więc wymyśklam xD)  śliczne oczy.
Dziewczyna anioł.
Stop!
Ona skrzywidziła Mia. Nie dam się omotać. Nigdy.
- Mia..? To ty? - matko... Zabiję się dla tej dziewczyny.

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 16

No heeej ;3 Krótkie, ale... Jest szybciej :D Nie no wzięłam się za siebie ;) Podoba Wam się dalszy
ciąg tych marnych podrób "Trudne Sprawy" ?
Nie widzę komentarzy, więc chyba nie... Eh.
Bywa, przynajmniej mam coś na zabicie czasu ;3 No tak.. Łapajcie nowego rozdziała !! Papatki :* 
______________________________________________________

- Przepraszam bardzo, ale tam nie można wchodzić. - pielęgniarka szybko zwróciła mi uwagę, gdy tylko próbowałem wedrzeć się do sali Amy......


***
Naprawdę, ostatnio zdałem sobie sprawę, że bez niej nie potrafię żyć. To właśnie ona sprawia, że moje wargi wyginają się na wzór uśmiechu, dzięki niej mam siłę na te wszystkie koncerty, wywiady, sesje... To ona podnosiła mnie na duchu przez te wszystkie lata, chociaż robiła to nieświadomie. Samym obrażaniem mnie lub odwarkiwaniem sprawiała mi radość. To jest dziwne.. No bo niby człowiek Cię próbuje zniszczyć, a ty uważasz to za pomoc we wszystkim, za, jak to mówią inni: wsparcie. Nie wiem jak działa miłość, nie znam jej planu postępowania, ale wiem, że prędzej czy później będziemy mogli rozkoszować się chwilami spędzonymi razem oraz tymi, o których nikt nie będzie wiedział. Dla mnie w tej chwili nie ważne jest kiedy to się stanie, ale ważne jest to, że tak w ogóle będzie. Chcę aby tak było...

***
- Harry.. Harry obudź się... Harry... - cichutkie wołanie wybudziło mnie z moich wspaniałych snów i senno-przemyśleń na temat mnie i Amy. Chciałbym aby takie historie, jak w moich snach nie były tylko obrazem wymyślonym przez moją wyobraźnię, ale żeby to było prawdą.
- No Harry no... - znów szeptanie. Czy oni naprawdę nie dadzą człowiekowi pomarzyć?!
- Oh no już wstaję. - i bez wcześniejszego zorientowania się gdzie jestem, odruchowo wstałem i skierowałem się na lewo, do moich drzwi , którymi wychodzi się z pokoju. Niestety to chyba nie był mój pokój, bo zamiast swobodnie przejść przez drzwi, trafiłem w coś bardzo twardego.
- Ałć! - syknąłem i łaskawie, jak to ja po przebudzeniu, otworzyłem swoje zielone oczy. Zobaczyłem biało-zielone ściany jakiegoś korytarzu. Gdzie to ja... A no tak jestem w szpitalu.
- Uważaj, bo być sobie niezłego guza nabił, o ile już tego nie zrobiłeś pacanie. - skwitowała Perrie, która przyjechała ze mną to tego szpitala.
- Weź wyjdź i nie osłabiaj swoją brzydotą. - odpowiedziałem najmilej jak potrafię w stosunku do niej i powoli wstałem z podłogi.
- A ty swoją głupotą. Jesteś taki... - no i na szczęście nie dokończyła przez pielęgniarkę. To dobrze, bo naprawdę nie wiem co bym jej zaraz zrobił.
Lama jedna...
- Przepraszam, czy państwo są przyjaciółmi Amy?
- Tak. - odpowiedzieliśmy w równym tempie, przez co nasze wymienione spojrzenia nie były najlepsze.
- Więc tak.. - pielęgniarka przewinęła kilka kartek do przodu w swoim notesie i mówiła dalej. - Pani Mali ma lekki uraz głowy, ale nic po za tym. Niedawno się obudziła, więc myślę, że za jakieś tydzień, najwyżej dwa tygodnie będzie mogła wyjść.
- To dobrze, dziękujemy za wiadomość. A... Czy możemy do niej wejść?
- Nie na razie myślę, że lepiej by było gdyby nie... Musi odpoczywać, proszę przyjść jutro. - odpowiedziała i sobie poszła.
Ja pierdole... Nie wytrzyma do jutra...

*** Louis***

- Masz wszystko? - spytałem pośpiesznie, chcąc jak najszybciej pojechać do szpitala.
- Tak, tak, możemy jechać Lou. - kurde, pierwszy raz powiedziała do mnie po imieniu. Nie powiem, że coś, ale miło mi się zrobiło na sercu. Dobra, koniec myślenia.
- To chodź. - wziąłem małą na ręce i wyszliśmy z domu. Wsadziłem ją do samochodu, zapiąłem (no pas oczywiście xD) i sam usadowiłem się na swoim miejscu.
- No to w drogę. - i wyruszyliśmy.
Przez chwilę zapanowała cisza. To pewnie spowodowane tym... zdenerwowaniem.
- Louis... A co będzie, jak Eleanor nie będzie chciała mnie z powrotem? -
kurwa.
- Zostaniesz ze mną słonko.

środa, 5 marca 2014

Rozdział 15

- No nareszcie.. Ile ta dziewczynka ma Powera? - powiedziałem do siebie oraz udałem się do łazienki, po tym jak uśpiłem małą. Leniwym krokiem, jak ja to mam w zwyczaju robić wieczorem, wszedłem po schodach na pierwsze piętro i od razu schowałem się za drzwiami pomieszczenia. Pierwsze co zawsze robię po wejściu do "świątyni dumania" to musze załatwić swoje sprawy na kibelku.
Takie przyzwyczajenie.
Następnie rozebrałem się i wskoczyłem pod prysznic.
- O tak... - wyszeptałam, gdy poczułem gorącą ciesz na mojej skórze. Kochałem brać prysznic. To takie... odprężające. Mogę zapomnieć o wszystkim i wszystkich oraz skupić się tylko na sobie. Kolejne dwadzieścia minut spędziłem właśnie na myciu się i czerpania przyjemności z tej kąpieli.
- Dobra, wychodzę. Tylko gdzie... kurwa. - przekląłem pod nosem, wyszedłem z kabiny oraz zawiązałem sobie ręcznik wokół pasa, ponieważ ja, jak to ja, zapomniałem wziąć bokserek.
- Geniusz. - skwitowałem i ruszyłem do mojej sypialni. Powoli wszedłem do środka i podszedłem do szafy.  Schyliłem się i ostrożnie otworzyłem szafkę z moimi gatkami. Wyjąłem ulubione czyli różowe w kucyki Pony.
I love it <3
Może trochę dziwne, ale co tam...
Nikt nie widzi c'nie?
Wziąłem w końcu te bokserki i odwróciłem się z zamiarem wyjścia, ale za mną stała Mia, bo tak właśnie miała na imię ta mała dziewczynka.
- Ej, słońce, co ty tu robisz? Powinnaś chyba spać, co mała? - spytałem się i kucnąłem przed Mia'ą (nie ogarniam za bardzo jak to się pisze ;d)
- No tak, tak, ale w telewizji mówili o Eleanor.
- O kim? Kto to, ta Eleanor? - nie łapie już o co chodzi...
- No bo Eleanor to ta moja siostra. - odpowiedziała Mia i pociągnęła mnie na dół, abym zobaczył chyba co jest w TV. Prędko zeszliśmy na parter i podszedłem do telewizora.
"- Panie i panowie. Informujemy, iż większość dróg w Londynie jest nieprzejezdna przez wypadek, do którego doszło o godzinie piętnastej. Zderzyły się ze sobą autobus oraz samochód osobowy. Spowodowało to śmierć kierowcy samochodu osobowego, niejakiego Tom'a Smith'a oraz bardzo ciężkie obrażenia u pasażerki Eleanor Calder i poważny uszczerbek na zdrowiu kierowcy autobusu. Niestety nie znamy imienia oraz nazwiska tego pana oraz nie wiemy dlaczego i jak doszło do tego wypadku. Więcej informacji na...."
Nie jest dobrze. Podczas gdy ja gapiłem się w telewizor patrząc na widoki z wypadku, Mia próbowała wybudzić mnie z tego "transu" w jaki wpadłem po tej wiadomości.

- Co jest z Eleanor?
- Nie wiem mała... Jutro pojedziemy do szpitala i spytamy się lekarzy. No i przy okazji zobaczysz siostrę. - pocieszyłem dziewczynkę, a ta na samą wiadomość o tym ucieszyła się, jak to mają w zwyczaju małe dzieci.
- To fajnie! Stęskniłam się za nią. - powiedziała to Mia tym swoim słodziutkim głosikiem. Coraz bardziej przywiązuje się do tej małej, a to może się źle skończyć. 

***Harry***
Od czasu, gdy wróciłem ze szpitala tylko leże, oglądam i jem. Nie mam na nic siły. Nic mi się nie chce. To w ogóle nie w moim stylu. Ciągle myślę o tej sprawie z Amy, Lou... I o tym, czy ja ją naprawdę kocham. Ciężko jest to stwierdzić. Takie uczucie jest dla mnie nieznane. No do tej pory. Nie mam pojęcia co zrobić. Jeśli w ogóle mam coś robić.
*Dryń! Dryń!*
- Ide! - krzyknąłem, mając nadzieje, że ktoś przestanie dzwonić, ale nie...
*Dryń! Dryń! Dryń!
- No kurde! Ide przecież! - krzyknąłem jeszcze raz, szybko podszedłem i otworzyłem drzwi. Zobaczyłem przed nimi Perrie.
Matko Boska.. Czego ona chce? Wkurza mnie swoim zachowaniem odkąd już nie sypiamy ze sobą. Kiedyś była inna. Bardziej wyluzowana, nie taka grzeczniutka, jak jest teraz. Ale to dlatego, że chodzi z Zayn'em. On ją tak zmienił.
Hm... Ciekawe czy on wie, ze ja i on...
- Ziemia do Harry'ego!
- Yyyy.. Co?
- Oh.. Jezu nie przychodzę z własnej woli. - wycedziła i wepchnęła się do środka. Wpychanie się wszędzie i we wszystko nigdy jej się nie zmieni.
- A już się tak cieszyłem. - odparłem ironicznie i spojrzałem się na nią. - No mów wreszcie, bo nie mam dla ciebie całego dnia.
- Amy mnie tu przysłała, pacanie niedorozwinięty.  - Ale to był pocisk. Nie dość, że słaba mistrzyni zabawy to jeszcze ciętych ripost. - Chciała abyś do niej przyszedł.. - powiedziała. - Wybudziła się. - dodała szybko. Teraz to już nie interesuje mnie, że ona tu stoi. Teraz jest tylko Amy.
W głowie odbijały mi się słowa: "Wybudziła się". Nie czekając ani chwili, wziąłem Kurtkę, założyłem buty i pociągnąłem Pezz.
- Co ty robisz? - spytała z wyrzutami chyba, ale mnie to zbytnio nie interesowało.

- Jedziemy do szpitala, nie widzisz? - warknąłem i prędko wsiedliśmy do samochodu.
Musze ją zobaczyć...

niedziela, 16 lutego 2014

Imagin cz. 4


- Kocham jak dla mnie gotujesz. – pocałowałam go w policzek i powędrowałam dookoła stołu na swoje miejsce.
- Proszę oto cieplutkie tosty z pyszniutkim kakałkiem dla mojej księżniczki. -
Wooo… Nie powiem, że go nie lubię, bo lubię i to bardzo… Dlatego cieszę się gdy tak do mnie mówi…
*Dzyń! Dzyń!*
- Ja otworzę piękna. – pocałował mnie w policzek i leniwym jednak krokiem powędrował do drzwi z zamiarem otworzenia ich.
- Hej kotek.. Stęskniłeś się? –
Co?
Jaki kotek?
Kto to jest?
- Eleanor, co ty tu robisz? – słychać , że Lou jest zdziwiony, ale może tylko udaje?
- No jak co? Przyszłam do ciebie…
- El.. Słuchaj, my się rozstaliśmy tydzień temu.. -
Aaaa… Nadal nie rozumiem -,-
- Kurde, Louis. Przyłam do ciebie jako przyjaciółka. – Tsaaa.. Przyjaciółka z kotkiem nie wyskakuje...
- Kotek? Serio? Do przyjaciela? – telepatia.
- Matko Boska, Lou ja tak do wszystkich mówię, jak ci się nie podoba do przestanę. – wywróciła oczami i się uśmiechnęła… przyjaźnie?
Może jest fajna?
- Może wejdę nie będziemy stać tak przecież w progu nie?
- Wiesz teraz nie mogę… - Chciał zaprzeczyć Louis, ale ja tam ją chętnie poznam.
- Niech wchodzi! – krzyknęłam.
- A kto to? – spytała, no przecież, zdziwiona.. Eleanor?
- Chodź, chodź… - westchną zdezorientowany Lou.
Biedaczek.
Całkiem ciekawie się zapowiada.
- Hej. Eleanor jestem. – podeszła do mnie brunetka, średniego wzrostu. Byłyśmy prawie równe. Jednak dziewczyna troszkę przewyższała mnie wzrostem. Wyciągnęła do mnie swoją dłoń, którą ozdabiał przepiękny pierścionek. *.*
- Hejka. Jestem Amelia, ale dla przyjaciół Amy – uśmiechnęłam się, jak najładniej mogłam.
Czuję, że mogę się z tą dziewczyną zaprzyjaźnić. Ona w odpowiedzi także się uśmiechnęła. Widać, ze raczej nie jest tym typem dziewczyn, które są puste jak rurka od lizaka.
- Choć, może obejrzymy jakiś film, pogadamy, jak dziewczyna z dziewczyną. – i obie się zaśmiałyśmy. Dawno z nikim tak szczerze nie gadałam.
- Jasne, czemu by nie? Trzeba tylko wybrać film i przyrządzić coś pysznego na pogaduszki i seans. Ja się tym zajmę a ty pójdź do pokoju. Tam są płyty z dobrymi filmami. – no, trochę porządziłam, czyli to co lubię i zajęłam się robieniem deseru lodowego. Odwróciłam się w stronę stołu, a tam Lou.
Biedaczek siedzi sam i nie ma co z sobą począć.
- No niestety, ale teraz z nami nie posiedzisz. I raczej na miasto nie pójdziemy.
- Zdążyłem zauważyć. – odparł mój ukochany dzieciak i zwinnym krokiem podszedł do mnie.
- I co masz zamiar zrobić z tym fantem? – mruknęłam mu do ucha, gdy już zbliżył się na można powiedzieć, niebezpieczną odległość.
- Porwać cie. – szepnął po czym zaczął całować i wyznaczać drogę od ucha do ust…
O matko!
Nie wierzę, że to się dzieje. To nie możliwe. Zraz pocałuję Lou, zaraaa..z
- Już zrobiłam. Przepraszam naprawdę. – Nie pięknie. A miało być tak pięknie -.-
- Nie nic się nie stało. Idziemy? – spytałam żeby nie było między nami takiej napiętej atmosfery. No to teraz pędzie z nią pogawędka na temat: Całowania się z Louisem.
Mam przechlapane.
Tylko współczuć sobie tak naprawde.
- Chodź! Już się film zaczął. – pociągnęłam mnie za rękę El i zniknęłyśmy w salonie…
______________________________________
Kolejna część mojego imaginu ;)) Myślę, że Was zaskoczyłam
Eleanor :D Ja ją bardzo lubię, ale musiałam coś wymyślić...
No więc jest!
KOMNETUJCIE!!! ;-)

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 14

- Co ty robisz?!
- A co? Naprawdę jesteś taki ślepy czy tylko udajesz?!
- Nie możesz jej zostawić!!!
- Mogę i właśnie mam zamiar to zrobić! - po tych słowach bez wahania zbiegłem schodami na parter szpitala oraz udałem się do wyjścia.
- Przepraszam pana. Czy mógłby pan...
- Nie! Do widzenia! - i nadal nie zwracając uwagi na owego osobnika szedłem wprost do szklanych, rozsuwanych drzwi wyjściowych.
- Ale proszę pana! - gwałtownie odwróciłem się w stronę dobiegającego głosu.
Dlaczego się odwróciłem? Proste...
Głos wołający mnie był miły, ciepły, troszeczkę piskliwy, a co najważniejsze dziewczęcy. Głos należał do małej dziewczynki.
- Słucham Cię. - oznajmiłem, kucając przez malutką istotą nie liczącą więcej niż pięć wiosen.
- Bo ja szukam domu... - z jej ust z trudem i niepewnością wypłynęły słowa, które były muzyką dla moich uszu.
- A gdzie twoi rodzice? - zapytałem z ciekawości. No bo jakby się znalazło rodziców to dom też, nie?
- Ja ich nie mam... - odpowiedziała przerażona dziewczynka, jakby wiedziała i czuła strach przed tym co może się stać nie mając rodziców ani nikogo bliskiego przy sobie.
- Jak to nie masz? Chodź... Może pojedziemy do mnie? - zapytałem, ale jednak gdy zdałem sobie sprawę jak to mogło zabrzmieć i jak ona mogła to zrozumieć... O Boże...
- Znaczy może najpierw na policje? - ona podniosła brew... - No żeby odnaleźć twoich rodziców.
- Ale ja ich nie mam... Nie rozumiesz?! - wrzasnęła i tupnęła nogą, tak że echo rozniosło się po całym szpitalu - Ale mogę pojechać do ciebie. - wymamrotała delikatnie zawstydzona.
Mnie to już totalnie zamurowało.
Eh..
No i co ja mam zrobić?
- Yyyy..Taaa.. Jasne.. No tak, chyba możesz.
- AAAAA! Super! - krzyknęła uradowana i szybko pociągnęła mnie do wyjścia. Rozejrzała się po czy dodała. - A gdzie jest twój samochód?
- Tam za rogiem... Chodźmy już.

*** Amy

- Dobrze... Teraz tylko czekać..
- Ale jak to? Może umrzeć?
- Zawsze jest takie ryzyko.
- Doktorze! Jesteś najlepszym jak słyszałem specjalistą a pan taki: Zasze jest ryzyko! Nienormalny pan czy jak?!
- Harry uspokój się.
- JAK MA SIE USPOKOJĆ DO JASNE CHOLERY?!!? PIERWSZA DZIEWCZYNA JAKĄ POKOCHAŁEM LEŻY TERAZ NA ŁÓŻKU W JAKIEJŚ ZASRANEJ ŚPIĄCZCE, A WY MI MÓWICIE O JAKMŚ DURNYM SPOKOJU?! WAS DO RESZTY POJEBAŁO?!
- O matko...
- To może ja go wyprowadzę. Będzie bezpieczniej. - szybko bąkną Zayn i zabrał go z sali. Ale no ja nie mogę.
On mnie kocha?
Ja cię kręcę.
Najgorsze w tym wszystkim, że ja go też...
Boże - widzisz, a nie grzmisz!

*** Harry ***

- Puszczaj mnie!
- Stary weź już odpuść. Laska widać, że cię kompletnie olewa.. Nie powiedziała ci nic o związku z Louisem, a ty takie cyrki dla jakiejś panny odwalasz.. Nie przesadzasz? Chodźmy do klubu a tą zaostawmy.
- Nie znasz jej więc nie oceniaj! - wrzasnąłem i cały wkurwiony pobiegłem do wyjścia. - Co za kurwa dzień. - westchnąłem i wyszedłem przed szpital. - Ide do domu. - powiedziałem do siebie i zacząłem iść w stronę mojego housa.
- Louis? - powiedziałem, po tym jak zobaczyłem Lou z jakąś małą dziewczynką. I to nie była jego siostra, kuzynka czy dziecko jego koleżanki. Nie w tej chwili. Nie po tym co się działo.
- Louis! - krzyknąłem, ale na marne. Wsiedli i odjechali samochodem.
- Jechać tam? Nie to nie ma sensu. - jeszcze chwile się zastanawiałem, po czym i tak zrezygnowałem. Za dużo tych wrażeń na dziś.

*** Louis***
 Oprowadziłem małą po moim skromnie mówiąc.... Wieeelkim domu. Sądząc po jej minie, musi się jej tu podobać.
- Może chce kakao? Mam takie bardzo dobre. - uśmiechnąłem się na zachętę i... Podziałało!
- Niech będzie. Siostra mi zawsze robiła. - CO?!
- Ale jak siostra? Masz siostrę? Czemu z nią nie jesteś? - zadawałem masę pytań. No to tylko dziecko, mogło sobie cos wymyślić. Może ktoś właśnie na nie czeka przed szpitale i się zamartwia..
Co ja zrobiłem...?
- Nie mam.. znaczy mam ale nie mam.
- A dokładniej?
- Siostra wczoraj w nocy, jak spałam, spakowała swoje rzeczy i się wyniosła...  Rano wyszła. To już widziałam... Wyszła z domu.. Wybiegłam za nią.. Nawet krzyczałam... Szybko odbiegła z walizką.. - płakała... Nie wierze...
Ja płacze?
Jak można zostawić tak małe dziecko?!
Ja pierdole...
Trzeba mieć naprawdę nie po kolei w głowie...
Niech ja ją tylko znajdę...
__________________________
Przepraszam i jeszcze raz przepraszam za
tą rozłąkę ;( Nie miałam czasu ;( Ale teraz
obiecuję.. Postaram się codziennie jakiś
rozdział ;)) Pzdro... Lov ya <3


niedziela, 26 stycznia 2014

Libster Awards #2

Już drugi raz zostałam nominowana do Libster Awards :) I bardzo się z tego cieszę.

A oto pytania:




1. Jakie owoce lubisz najbardziej ?
Mandarynki ;)
2.
Lubisz Zerrie ?

Kocham *.* 3. Co robisz w ferie ?
Spotykam się z przyjaciółmi, wyjeżdżam gdzieś i.... poświęcam czas blogowi oraz 1D.
4. Co wolisz wiosnę, lato, jesień czy zimę ?
Lato :D5. Oglądałaś "TIU" ?
Pewnie, że tak ♥ Byłam dwa razy w kinie... I mam na płycie ;)
6.
Ulubiona cyferka ?

4 lub 13
7. Larry vs. Narry ?
Chyba Narry. 8. Jak masz na drugie imię ?
Natalia
9. Jakiego języku chciałabyś się nauczyć ?
Chińskiego i... Francuskiego (zaczynam)10. Trenujesz jakomś dyscyplinę ?
Tak, siatkówkę  i kiedyś biegi  ;))11. Najlepszy dzień w życiu ?
Są trzy... 1: TIU 30 sieprnia; 1DDay; TIU 14 grudnia ;))

Nominowane blogi przeze mnie:

  • http://abbey-james-opowiadanie.blogspot.com/
  • Nie czytam blogów na razie więc są one tylko dwa ;))
    I pytania ode mnie:
  •  W czym jesteś najlepsza?
  • O czym właśnie myślisz?
  • Jaki jest twój styl? Opisz go w trzech słowach...
  • Jaki kolor mają twoje ściany w pokoju?
  •  Lubisz sport?
  • Noc czy dzień?
  • Biały czy czarny?
  • Facebook czy Twitter?
  • Masz rodzeństwo?
  • Kim chcesz być w przyszłości?
  • Wierzysz w przyjaźń damsko - męską?

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 13

To było coś niesamowitego. Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Oczywiście całowałam się nie raz, ale nigdy nie czułam się tak jak teraz. Nie do opisania.
- Wierzę Ci. - uśmiechnęłam się i powoli uniosłam na łokciach, tak jak wcześniej.
- Perrie... Pomożesz mi ogarnięciem się i pójdziesz ze mną po wypis? - zacisnęłam usta w cienką linię i spojrzałam na nią. Po pierwsze: Nie zręcznie było mi prosić ją o takie rzeczy, a po drugie: co to przed chwilą widziała... Sama się zdziwiłam, więc jak to przyjęła ona? Niby dla mnie to jest na potrzeby planu, ale ona jeszcze nie wie, że "pogodziliśmy się". Będę musiała jej to wytłumaczyć i to jak najprędzej. Dziewczyna do tej pory nic nie odpowiedziała.
- Pezz...? - ponagliłam blondynkę, a ta w końcu zareagowała.
- Tak.. Tak pomogę.
- To dobrze. - z powrotem ułożyłam się na łóżku.
- Amy jest 10 rano. Może ja po ciebie przyjdę o 15 i wtedy pójdziemy na zakupy świąteczne? -
Hm... Całkiem niezły pomysł.
- Mi tam pasuje. Myślę, że się wyrobimy z Perrie. - zapewniłam i zwróciłam się do wszystkich.
- Hej... Jeśli mam w najbliższym czasie wyjść to raczej nie w pidżamie, dlatego muszę się przebrać, ale...
- Tak wiem. Nie przy nas kotku. - uśmiechnął się i puścił mi oczko Hazz. Dobra przypuśćmy, ze to uszło mojej uwadze, ale to kotku?!
Powoli mam tego dość szczerze mówiąc.
Ale...
Co ja na to poradzę?
- Taaa... No właśnie.. - powiedziałam cicho, zmieszana. - No moglibyście wyjść? - spytałam jak najdelikatniej, żeby ich nie urazić.
- Jasne. - rzucił szybko Lou (coś ostatnio mało mówny w stosunku do mnie)...
OMG!!!
Przez tą całą sprawę zapomniałam....
Jak ja mogłam... Boziu.. Co ja zrobiłam?!
W moich oczach pojawiły się łzy.
Wcale nie chciałam, żeby to tak wyszło. To nie tak miało być!
- Louis ja... Ja przepraszam. - wykrztusiłam ledwo przez łzy. Jak najprędzej mogłam wstałam, aby podejść do niego, choć doskonale wiedziałam, że mogę wstawać tylko przy lekarzu. Tak też miało być pod czas zbierania się do domu. Niestety to wstanie nie przyniosło nic dobrego...
Zaraz po zerwaniu się z łóżku, spróbowałam ustać chwilę na równych nogach, ponieważ zakręciło mi się w głowie. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami, a dalej... A dalej nie pamiętam.

*** Louis ***
Nie mam pojęcia, jak ona mogła o tym zapomnieć i w najlepsze zabawiać się z moim najlepszy przyjacielem. Kompletnie jej nie rozumiem.
Nie wiem... Czy każdy normalny człowiek zapomniałby, że z kimś chodzi?
Najwidoczniej tak. Amy była MOJĄ dziewczyną, a całowała się z Harry'm, ten mówił do niej kotku, mała...
Mimo, że to bardzo bolało, jak tak robili stałem tam dalej. Chciałem zobaczyć jak dalej się będą zachowywać. Myślałem, że sobie przypomni... I przypomniała... Tylko, że dla mnie to było za późno. O wiele za późno...
Rozpłakała się, przeprosiła i co z tego?
Nigdy jej tego nie wybaczę, a tym bardziej jemu. Ona... Zwykła idiotka z ulicy, ale on? Mój najlepszy przyjaciel od... Praktycznie od zawsze... Odkąd pamiętam trzymaliśmy się razem i w ogóle... Ale teraz to się zmieniło.
To koniec.
W pewnym momencie Amy wstała, zachwiała się i upadła. Nie czekając ani minuty podbiegłem do niej. Klęczał już przy niej Harry i coś tam mówił.
- Odsuń się! - warknąłem na byłego przyjaciela, lecz ten się nie ruszył.
- Powiedziałem: Odejdź od niej! - krzyknąłem i go odepchnąłem, ale to przyniosło fatalne skutki.
Harry wściekły podniósł się z podłogi, na której jeszcze sekundę leżał.
- O co ci kurwa chodzi?! - wrzasnął, wściekły jak byk.
- Nie podchodź do mojej dziewczyny!
- CO?! - wykrztusił Harry całkowicie zszokowany.
To on nie wiedział?
Ale... Ale jak to?!
Czyli ona... Ona oszukała nas wszystkich.
Popatrzyłem się na wszystkich dookoła. Pozostali mieli takie miny, jak Harry. Zaskoczenie wymalowane na twarzy. Wszyscy oprócz jednej osoby...
Perrie.
- Dobra nie ważne! Musimy ją ratować - krzyknął Hazz, błyskawicznie podszedł do Amelii i podniósł ją. Coś tam do mnie krzyknął, ale ja zdawałem się być w innym świecie. I tak było..
Ciągle nad tym myślałem. W końcu podszedł do mnie Zayn i zaczął trząść, abym "obudził się z transu".
Ja bez chwili namysłu uciekłem z sali....
_______________________________________________

No heeej kociaki :3 Jak tam po świętach? Zadowoleni? Zapewne... ;)
Mam nadzieję, że rozdziali jest jak dla Was PER-FECT! ♥ Ja osobiście

myślę, że nie poszło najgorzej. ;)) Boże... od 7 stycznia do szkoły...
Udręka :/

                                PROSZĘ BEZ HEJTÓW!!!

środa, 1 stycznia 2014

Smutne...

Na początku bardzo przepraszam tych, którzy czytają mojego bloga, że to nie następny rozdział, ale to coś smutnego...
Dzisiaj weszłam na bloga pierwszy raz od paru dni i zobaczyłam coś co mnie mocno zszokowało, a mianowicie komentarze pod niektórymi moimi postami. Niestety komentarze nie były miłe, a wręcz przeciwnie. Były okropne. Teraz ich już nie zobaczycie, bo oczywiście usunęłam. Osoba, która to opublikowała miała na celu zapewne nie tylko obrazić One Direction, ale także obrażenie mnie. Dodam jeszcze, że ten osobnik jest na tyle odważny, że hejtował z anonima.

Gratuluje odwagi i inteligencji.
I jeśli chciałaś/chciałeś żeby mnie to w jakikolwiek sposób mnie poruszyło... zasmuciło to dopiąłeś swego. Bo właśnie tak się poczułam. Strasznie mnie to zabolało. I to nie te słowa: " nienawidzę cię" tylko te: "nienawidzę tych pedalszonów". Bo jednak oni są tą większą częścią mojego serca... Ale jeśli czyta to ta osoba, która pisała takie komentarze i masz zamiar znów hejtować mnie za to co napisałam na górze to lepiej wyjdź i już nie zanudzaj oraz zostaw One Direction w spokoju...




I tak to nie podziała... ;(