czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 2

KOMENTUJCIE PROSZĘ WAS BARDZO!!!!!!

Wracałam właśnie ze sklepu, do którego poszłam, by nabyć najpotrzebniejsze produkty do zrobienia śniadania, a to dlatego, że lodówka świeciła pustkami. Wszystko przez to, że moja mama pracuje w jakiejś firmie i ma bardzo wiele wyjazdów służbowych, Zayn spędza teraz całkiem sporo czasu ze swoją bandą, a jeśli chodzi o tatę.... to ja jego nie mam niestety. No i dlatego muszę sobie radzić sama.
 Kiedy doszłam do mieszkania szybo przygotowałam sobie śniadanie i w takim samym tempie je zjadłam. Następnie zaczęłam się zastanawiać co ja mam ze sobą zrobić
- Może pójdę na spacer?- powiedziałam sama do siebie jak ja to mam w zwyczaju. To jest u mnie norma, że mówię sama do siebie. Przelotnie spojrzałam za okno i ujrzałam małe dzieci bawiącej się na dworze gdzie było chyba ze 25 stopni co w Londynie bardzo rzadko się zdarza. Prędko ubrałam shorty, troszeczkę za dużą bluzkę, kocham takie ♥ i trampki mojego ulubionego koloru czyli błękitnego ♥. Wzięłam klucze, telefon, portfel i wyszłam z domu wcześniej go zamykając na klucz. Postanowiłam że pójdę przez park. Tam są prześliczne alejki z kwiatami, drzewami, zwierzętami itp... ale trafiają się też te najciemniejsze, gdzie lepiej nie chodzić.
Idąc tak tym parkiem zobaczyłam prze piękną alejkę. Weszłam do niej po to by ją pooglądać. Ale zdziwiło mnie, że tylko ja wpadłam na taki pomysł i w alejce nie było ani jednej żywej duszy.
- Może to i lepiej... można przemyśleć parę spraw w samotności. Tak jak lubię- pomyślałam ale szybko zmieniłam zdanie kiedy w oddali zobaczyłam trzech naprawdę obleśnych typków. Pierwsze co mi przyszło do głowy to: UCIEKAJ!
Drugie to: TYLKO SPOKOJNIE i tego miałam zamiar się trzymać.
Ale gdy zobaczyłam że jeden mówi coś na ucho drugiemu, wskazuje palcem, co gorsza na mnie i zaczęli iść w moim kierunku, to już nie wytrzymałam
Trzecia myśl: BIERZ NOGI ZA PAS I ZWIEWAJ GDZIE PIEPRZ ROŚNIE!!!
Dlatego czym prędzej odwróciłam się i dużymi krokami kierowałam się do początku alejki. Nie miałam nawet odwagi odwrócić się i sprawdzić czy nadal idą za mną. Po chwili poczułam straszny ból z tyłu głowy i ostatnie co usłyszałam to krzyki.

***

Delikatnie otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół siebie. Co prawda trochę bolała mnie głowa ale stwierdziłam, że muszę zlokalizować gdzie się aktualnie znajduję. Od razu zaważyłam, że nie jestem u siebie ani w szpitalu. Leżałam w pokoju bardzo nowocześnie urządzonym. Był on czarno-biały. Ja leżałam na ślicznym, miękkim łożu z przepiękną aksamitną pościelą w kolorze kremowym.
Mocno pociągnęłam nosem i w moje nozdrza uderzył silny, a jednak piękny, męski zapach perfum. Czyli jestem w pokoju chłopaka.
Po prostu super.- od razu pomyślałam po tym co "odkryłam". Chciałam wstać z łóżka, jednak niestety ból z tyłu głowy mi tego nie umożliwiał.
- Ałłł...- syknęłam, łapiąc się za głowę, gdy tylko się poruszyłam- Cholera jasna! Dlaczego ja?
- Nie dotykaj- usłyszałam kiedy tylko spróbowałam wymacać rękami miejsce, które tak bardzo mnie bolało. Zabrałam szybko ręce ale po chwili uświadomiłam sobie, że znam ten głos. Było on niski i ochrypły. Słychać było, że właściciel tego głosu mówi do mnie z nie małym zdenerwowaniem i ledwo powstrzymywał się aby nie wybuchnąć. Przekręciłam głowę, jak najbardziej mogłam w stronę osoby zwracającej się do mnie i posiadającej ten tajemniczy głos. W drzwiach stał chłopak o niezwykłych kręconych włosach i szerokim, pięknym uśmiechu.
- To nie może być prawda...- wyszeptałam do siebie, gdy zobaczyłam JEGO! To był ON! Chłopak, na którym planowałam zemstę od tak dawna. Moim super bohaterem okazał się być największy wróg. Strasznie się zdenerwowałam.
- To ty? Dlaczego? Dlaczego mi pomogłeś? Przecież mnie tak nienawidzisz!- zaczęłam krzyczeć jak najgłośniej się dało. Łzy ciekły mi po twarzy niepohamowanie, nawet nie wiem czemu.
- Ojj... Kochanie bez nerwów. Nie mogłem patrzeć, jak robią Ci krzywdę.- zdziwiłam się na jego słowa ale jeszcze bardziej zdenerwowało mnie to, jak powiedział do mnie.
-  Nie masz prawa tak do mnie mówić!- łzy leciały mi po twarzy gorzej niż wcześniej, gardło bolało mnie od krzyku, jaki musiałam z siebie wydobyć.
- Mam prawo, mam. Możesz tylko spojrzeć na swoją szyję, uratowałem cię od tych typków, którzy chcieli cię...- Nie słuchałam dalej. O wiele bardziej zastanawiałam się co mam takiego na szyi. I teraz, jak na zawołanie zaczęło mnie piec jedno miejsce na wspomnianej wcześniej części ciała. Resztami sił wstałam i podeszłam do lustra, które znajdowało się w pokoju. Spojrzałam na piekące miejsce. NO NIE! On podczas, gdy ja spałam zrobił mi malinkę! Szybko podeszłam do niego, walnęłam go z liścia w twarz aż został czerwony ślad.
- Ty chamie, ty draniu! Co ty sobie myślisz? Jesteś nienormalny!- wykrzyczałam mu to prosto w oczy ale prędko tego pożałowałam. Wystarczyło tylko spojrzeć w jego oczy, które z zielonych zrobiły się czarne, wszystkie jego mięśnie napięły się, a linia szczęki zarysowała się. Jednym słowem wyglądał: strasznie. Szybko odsunęłam się w tył kilka kroków ale to i tak nie pomogło. Podszedł do mnie i mocno ścisną za nadgarstki. Będę miała widoczne siniaki w tym miejscu.
- Po pierwsze: Nie podnoś na mnie głosu; Po drugie: Mogę mówić do ciebie Kochanie, ponieważ jesteś od dziś moja; Po trzecie: To ty nie masz prawa mnie bić. Rozumiesz?- Wykrzyczał to do mnie a, kiedy już skończył nadal trzymał mnie za nadgarstki i oczekiwał odpowiedzi. Strasznie się go bałam ale nie mogłam pozwolić na to by ktoś,szczególnie ON dyktował mi co mam robić!
- Nigdy w życiu! Puść mnie wreszcie!- krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam i miałam nadzieje, że jednak ktoś mnie usłyszy.
Zebrałam się na odwagę i spojrzałam na niego. Jemu normalnie para uszami wychodziła ze złości.
- Jesteś moja, czy tego chcesz, czy nie! Powiedziałem ci coś o krzyczeniu więc nie podnoś głosu.- powiedział... wróć... wykrzyczał to i puścił moje ręce. Podszedł do tego wielkiego łoża, usiadł na nim i zaczął głęboko oddychać i odliczać do pięciu. Ja przez ten czas nie mogłam się ruszyć z miejsca lecz kiedy na mnie spojrzał szybko podbiegłam do kąta, usiadła i się skuliłam.

***HARRY***
Wiem, uratowałem ją chociaż jej nienawidzę. Ale gdy tam tędy przechodziłem coś podpowiadało mi by jej pomóc. No i to zrobiłem. Zawsze wmawiałem sobie, że jest ona moim największym wrogiem i nawet do głowy by mi nie przyszło, że mogłem się w niej zakochać, a teraz? Sam już nie wiem ale to może być jedynie zauroczenie. Zauroczenie jej wyglądem i jej charakterem.

***Amy***
 
Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Tak jak wtedy. Szybko ją z siebie strząchnęłam i popatrzyłam na niego. Nie miał już ciemnych oczu tylko te swoje zielone, kocie oczka.
- Nie musisz się mnie bać. Nigdy cię nie skrzywdzę. Obiecuję. Tylko teraz ty mi musisz coś obiecać. - Kiedy to powiedział, przestraszyłam się.- Nie będziesz mnie ośmieszać w szkole, to ja też nie będę. Zgoda?- Zatkało mnie. On nie będzie mnie wyśmiewać i ośmieszać? To chyba cud. No ale dobrze.... zgodzę się to będzie świetny początek mojego planu. Będzie mi też o tyle łatwiej go zrealizować, bo wiem jakie jest jego prawdziwe oblicze i czego mogę się po nim spodziewać.
- No dobrze. Niech ci będzie ale ty mi też nie będziesz dokuczał, nie będziesz mnie wyśmiewał i ośmieszał?- wolałam się upewnić, tak na wszelki wypadek.
- Oczywiście kochanie- No to mój plan ogłaszam za rozpoczęty. Jakąś część jego wykonam tutaj w Londynie, a jakąś w trasie.
- No to się oficjalnie zgadzam- szeroko się uśmiechnęłam mimo iż nadal się go trochę bałam. - To mogę już wrócić do domu?- spytałam, trochę przyciszonym głosem, bo bałam się jak zareaguje na te słowa. On tylko popatrzył się na mnie i pokiwał twierdząco głową. Odetchnęłam z ulgą i wstałam, on również. Wzięłam swoje rzeczy i powędrowałam do drzwi.
- No to cześć- już otworzyłam drzwi aby wyjść ale on je zamkną z hukiem.
- Ty chyba nie myślisz, że puszczę cię samą do domu gdy jest ciemno i jeszcze po tym co się wydarzyło?
- Tak, właśnie tak myślę- odpowiedziałam trochę pyskato, no co on spojrzał na mnie wymownie
- Ugh.... Dobra to: Czy mógł byś mnie odwieść?- spojrzałam na niego z irytacją, a on uśmiechną się tylko bezczelnie
- No jak tak bardzo chcesz to oczywiście. Zrobię ci tą przyjemność- powiedział całkiem rozbawiony, na co ja spojrzałam na niego spod byka. Pospiesznie wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Oczywiście pan Bad Harry musiał mi odtworzyć drzwi. Jaki się zrobił z niego dżentelmen.
Gdy on usiadł już na swoim miejscu czyli miejscu kierowcy ruszyliśmy w drogę. Mój dom nie był daleko więc nie zapięłam pasów, co nie uszło jego uwadze.
- Zapnij pas- powiedział ostro i ze zdenerwowaniem.
- No ale mój dom jest strasznie blisko więc to jest całkowicie bez sensu.
- Zapnij ten pas albo ja zaraz się zatrzymam i ci go sam zapnę- już otwierałam usta żeby coś mu powiedzieć ale on było szybszy i znów się spojrzał na mnie wymownie.
- No dobra- fuknęłam i zapięłam ten nieszczęsny pas. Nie wiem po co, bo już podjeżdżaliśmy na podjazd mojego domu ale niech mu będzie.
Chciałam wyjść z samochodu ale powiedział żebym zaczekała, a on sam wysiadł i otworzył mi drzwi. To się staje irytujące. Ale chyba nic na to nie poradzę.
Jak najszybciej wyszłam z samochodu, bo chciałam się już znaleźć w swoim łóżeczku i spędzić czas bez niego. W sumie mam nadzieje, że już nigdy nie będę musiała zostawać z nim sam na sam. Dobra idę. Ale chyba wypada się pożegnać w końcu się pogodziliśmy.
- No to cześć- powiedziałam i odwróciłam się aby wejść do domu ale on powiedział coś co mnie zszokowało.
- Bądź gotowa jutro o 19. Przyjadę po ciebie- Że co? Nie ja nie chce nigdzie z nim iść.
- Nie, ja nie gdzie jutro nie idę i to z tobą.- powiedziałam zdenerwowana. Co on sobie myślał?
- Nie masz wyboru. Do zobaczenia kochanie- powiedział jakby ton mojego głosu go w ogóle nie ruszył. Wsiadł do tego swojego nowego auta i odjechał, a ja nie mogłam się ruszyć z miejsca.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak wam się podoba? Proszę
wyraźcie swoje opinie w komentarzach.
Dla was to nic takiego, a dla
mnie motywacja do pisania
i radość!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz