piątek, 21 marca 2014

OGŁOSZENIE!


(zdjęcie z 20.03.2014r. *.* Kocham Ich i mojego zacnego Harolda <3
 który się troszkę schował ;3) A tak serio, kocham Niall'a ale niech wróci
do poprzedniej fryzury ;) Dobra.. Tak też może być <3
Chce Wam pokazać bloga mojej koleżanki. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Dopiero zaczyna, więc proszę o wyrozumiałość. Wyjeżdżam zaraz więc mnie nie będzie przez caaaały weeken. No i rozdziału też nie będzie ;( Ale w następnym tygodniu na 100% ;3! No to papatki :* i do zobaczonka!

Link do bloga:
http://this-is-realy-me.blogspot.com/

środa, 19 marca 2014

Rozdział 17

Nio heej ;3 Kurczę, nie miałam neta przez 2 dniu, bo deeeeszcz laaał i cos tam się stało :/ Jprld. Do tego miałam dzisiaj mega przypał. Pani od przyrody mnie przyłapała na ściąganiu, bo ja, jak to ja, nie schowałam ściągi do piórnika tylko leżała sobie o tak przede mną -.- Mądra ja. No ale przynajmniej mieliśmy wszyscy beke z tego :D Hahahahaha aż samej mi się chce z siebie śmieć ahahha ;3 Dobra koniec  o mnie.. Oto rozdział nastał...(rozdział będzie krótki, pisany na szybko :/)
PS: Hhahahah nie ma to jak pisać rozdział przy SpongeBob Kanciastoporty xD Hhahaha ale FUN XD
_______________________________________________________________________________

Od rana już siedzę w szpitalu i czekam na moment, gdy będę mógł wejść do mojej ukochanej. Zastanawiam się tylko, co ja powinienem zrobić z tym, że mnie okłamała... No i Louisa..
- Zapraszam pana na salę.
- A taak, już idę. - i poszedłem na salę za pielęgniarką. Stanąłem przy łóżku i grzecznie poczekałem, aż ona opuści pomieszczenie.
Usiadłem na krześle i czekałem... Nie wiem na co.. Aż..
- Harry.. - ktoś wychrypiał moje imie.
Amy.
- Tak słonko? - pewnie czegoś potrzebuje.
- Co ty tu robisz?
- Patrzę na najważniejszą osobę w moim życiu. - uśmiechnąłem się i potuliłem ją bardziej kądrą.
- Czyli to znaczy...
- Wiem, ze to nienajlepszy moment ale kocham cie.. No wiem, że jestem kobieciarzem i to co robiłem  wcześniej z dziewczynami.. No może ci odpychać ale ja się zakochałem. Nie wiem czemu. Nie pytaj o nic bo nie jestem w stanie ci odpowiedzieć. To jest dla mnie nowe i...
- Cicho! Rozumiem. -  odpowiedziała, ale... Nie powiedziała mi tego samego. Czyli nie... Ja..
- Musze iść.
- Nie no nie idź. Ja też cie kocham tyle, że po przyjacielsku... Ale to nic.. My się możemy przyjaźnić.
- Nieee.. Taa... No ja i tak musze isć. Pa. - myślałem, że się tam popłacze. No mnie nie kocha... Nie tak nie będzie. Jeśli ja ją kocham to ona mnie też. Ja jej pokarze... Będzie błagała mnie o to by ze mną być po mojemu.

***Louis***

- Przepraszam, gdzie leży Eleanor Calder?
- Piętro 3, sala 43.
- Dziękuję pani. Mała chodź. - pociągnąłem Mia za rękę i ruszyliśmy do Eleanor.
- Boję się.
- Czego?
- Że mnie nie ze chce. Lou ona mnie już nie kocha. - matko... Czemu to wszystko musi się tak pieprzyć? A jeśli Mia ma racje? Musze... Chce aby została ze mną. Polubiłem tę małą.
Nagle stanęliśmy pod salą 43.
- Idziemy. - otworzyłem drzwi i zobaczyłem piękną dziewczynę. Ma brązowe włosy, błękitne (
nie wiem jakie ma Elka oczy więc wymyśklam xD)  śliczne oczy.
Dziewczyna anioł.
Stop!
Ona skrzywidziła Mia. Nie dam się omotać. Nigdy.
- Mia..? To ty? - matko... Zabiję się dla tej dziewczyny.

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 16

No heeej ;3 Krótkie, ale... Jest szybciej :D Nie no wzięłam się za siebie ;) Podoba Wam się dalszy
ciąg tych marnych podrób "Trudne Sprawy" ?
Nie widzę komentarzy, więc chyba nie... Eh.
Bywa, przynajmniej mam coś na zabicie czasu ;3 No tak.. Łapajcie nowego rozdziała !! Papatki :* 
______________________________________________________

- Przepraszam bardzo, ale tam nie można wchodzić. - pielęgniarka szybko zwróciła mi uwagę, gdy tylko próbowałem wedrzeć się do sali Amy......


***
Naprawdę, ostatnio zdałem sobie sprawę, że bez niej nie potrafię żyć. To właśnie ona sprawia, że moje wargi wyginają się na wzór uśmiechu, dzięki niej mam siłę na te wszystkie koncerty, wywiady, sesje... To ona podnosiła mnie na duchu przez te wszystkie lata, chociaż robiła to nieświadomie. Samym obrażaniem mnie lub odwarkiwaniem sprawiała mi radość. To jest dziwne.. No bo niby człowiek Cię próbuje zniszczyć, a ty uważasz to za pomoc we wszystkim, za, jak to mówią inni: wsparcie. Nie wiem jak działa miłość, nie znam jej planu postępowania, ale wiem, że prędzej czy później będziemy mogli rozkoszować się chwilami spędzonymi razem oraz tymi, o których nikt nie będzie wiedział. Dla mnie w tej chwili nie ważne jest kiedy to się stanie, ale ważne jest to, że tak w ogóle będzie. Chcę aby tak było...

***
- Harry.. Harry obudź się... Harry... - cichutkie wołanie wybudziło mnie z moich wspaniałych snów i senno-przemyśleń na temat mnie i Amy. Chciałbym aby takie historie, jak w moich snach nie były tylko obrazem wymyślonym przez moją wyobraźnię, ale żeby to było prawdą.
- No Harry no... - znów szeptanie. Czy oni naprawdę nie dadzą człowiekowi pomarzyć?!
- Oh no już wstaję. - i bez wcześniejszego zorientowania się gdzie jestem, odruchowo wstałem i skierowałem się na lewo, do moich drzwi , którymi wychodzi się z pokoju. Niestety to chyba nie był mój pokój, bo zamiast swobodnie przejść przez drzwi, trafiłem w coś bardzo twardego.
- Ałć! - syknąłem i łaskawie, jak to ja po przebudzeniu, otworzyłem swoje zielone oczy. Zobaczyłem biało-zielone ściany jakiegoś korytarzu. Gdzie to ja... A no tak jestem w szpitalu.
- Uważaj, bo być sobie niezłego guza nabił, o ile już tego nie zrobiłeś pacanie. - skwitowała Perrie, która przyjechała ze mną to tego szpitala.
- Weź wyjdź i nie osłabiaj swoją brzydotą. - odpowiedziałem najmilej jak potrafię w stosunku do niej i powoli wstałem z podłogi.
- A ty swoją głupotą. Jesteś taki... - no i na szczęście nie dokończyła przez pielęgniarkę. To dobrze, bo naprawdę nie wiem co bym jej zaraz zrobił.
Lama jedna...
- Przepraszam, czy państwo są przyjaciółmi Amy?
- Tak. - odpowiedzieliśmy w równym tempie, przez co nasze wymienione spojrzenia nie były najlepsze.
- Więc tak.. - pielęgniarka przewinęła kilka kartek do przodu w swoim notesie i mówiła dalej. - Pani Mali ma lekki uraz głowy, ale nic po za tym. Niedawno się obudziła, więc myślę, że za jakieś tydzień, najwyżej dwa tygodnie będzie mogła wyjść.
- To dobrze, dziękujemy za wiadomość. A... Czy możemy do niej wejść?
- Nie na razie myślę, że lepiej by było gdyby nie... Musi odpoczywać, proszę przyjść jutro. - odpowiedziała i sobie poszła.
Ja pierdole... Nie wytrzyma do jutra...

*** Louis***

- Masz wszystko? - spytałem pośpiesznie, chcąc jak najszybciej pojechać do szpitala.
- Tak, tak, możemy jechać Lou. - kurde, pierwszy raz powiedziała do mnie po imieniu. Nie powiem, że coś, ale miło mi się zrobiło na sercu. Dobra, koniec myślenia.
- To chodź. - wziąłem małą na ręce i wyszliśmy z domu. Wsadziłem ją do samochodu, zapiąłem (no pas oczywiście xD) i sam usadowiłem się na swoim miejscu.
- No to w drogę. - i wyruszyliśmy.
Przez chwilę zapanowała cisza. To pewnie spowodowane tym... zdenerwowaniem.
- Louis... A co będzie, jak Eleanor nie będzie chciała mnie z powrotem? -
kurwa.
- Zostaniesz ze mną słonko.

środa, 5 marca 2014

Rozdział 15

- No nareszcie.. Ile ta dziewczynka ma Powera? - powiedziałem do siebie oraz udałem się do łazienki, po tym jak uśpiłem małą. Leniwym krokiem, jak ja to mam w zwyczaju robić wieczorem, wszedłem po schodach na pierwsze piętro i od razu schowałem się za drzwiami pomieszczenia. Pierwsze co zawsze robię po wejściu do "świątyni dumania" to musze załatwić swoje sprawy na kibelku.
Takie przyzwyczajenie.
Następnie rozebrałem się i wskoczyłem pod prysznic.
- O tak... - wyszeptałam, gdy poczułem gorącą ciesz na mojej skórze. Kochałem brać prysznic. To takie... odprężające. Mogę zapomnieć o wszystkim i wszystkich oraz skupić się tylko na sobie. Kolejne dwadzieścia minut spędziłem właśnie na myciu się i czerpania przyjemności z tej kąpieli.
- Dobra, wychodzę. Tylko gdzie... kurwa. - przekląłem pod nosem, wyszedłem z kabiny oraz zawiązałem sobie ręcznik wokół pasa, ponieważ ja, jak to ja, zapomniałem wziąć bokserek.
- Geniusz. - skwitowałem i ruszyłem do mojej sypialni. Powoli wszedłem do środka i podszedłem do szafy.  Schyliłem się i ostrożnie otworzyłem szafkę z moimi gatkami. Wyjąłem ulubione czyli różowe w kucyki Pony.
I love it <3
Może trochę dziwne, ale co tam...
Nikt nie widzi c'nie?
Wziąłem w końcu te bokserki i odwróciłem się z zamiarem wyjścia, ale za mną stała Mia, bo tak właśnie miała na imię ta mała dziewczynka.
- Ej, słońce, co ty tu robisz? Powinnaś chyba spać, co mała? - spytałem się i kucnąłem przed Mia'ą (nie ogarniam za bardzo jak to się pisze ;d)
- No tak, tak, ale w telewizji mówili o Eleanor.
- O kim? Kto to, ta Eleanor? - nie łapie już o co chodzi...
- No bo Eleanor to ta moja siostra. - odpowiedziała Mia i pociągnęła mnie na dół, abym zobaczył chyba co jest w TV. Prędko zeszliśmy na parter i podszedłem do telewizora.
"- Panie i panowie. Informujemy, iż większość dróg w Londynie jest nieprzejezdna przez wypadek, do którego doszło o godzinie piętnastej. Zderzyły się ze sobą autobus oraz samochód osobowy. Spowodowało to śmierć kierowcy samochodu osobowego, niejakiego Tom'a Smith'a oraz bardzo ciężkie obrażenia u pasażerki Eleanor Calder i poważny uszczerbek na zdrowiu kierowcy autobusu. Niestety nie znamy imienia oraz nazwiska tego pana oraz nie wiemy dlaczego i jak doszło do tego wypadku. Więcej informacji na...."
Nie jest dobrze. Podczas gdy ja gapiłem się w telewizor patrząc na widoki z wypadku, Mia próbowała wybudzić mnie z tego "transu" w jaki wpadłem po tej wiadomości.

- Co jest z Eleanor?
- Nie wiem mała... Jutro pojedziemy do szpitala i spytamy się lekarzy. No i przy okazji zobaczysz siostrę. - pocieszyłem dziewczynkę, a ta na samą wiadomość o tym ucieszyła się, jak to mają w zwyczaju małe dzieci.
- To fajnie! Stęskniłam się za nią. - powiedziała to Mia tym swoim słodziutkim głosikiem. Coraz bardziej przywiązuje się do tej małej, a to może się źle skończyć. 

***Harry***
Od czasu, gdy wróciłem ze szpitala tylko leże, oglądam i jem. Nie mam na nic siły. Nic mi się nie chce. To w ogóle nie w moim stylu. Ciągle myślę o tej sprawie z Amy, Lou... I o tym, czy ja ją naprawdę kocham. Ciężko jest to stwierdzić. Takie uczucie jest dla mnie nieznane. No do tej pory. Nie mam pojęcia co zrobić. Jeśli w ogóle mam coś robić.
*Dryń! Dryń!*
- Ide! - krzyknąłem, mając nadzieje, że ktoś przestanie dzwonić, ale nie...
*Dryń! Dryń! Dryń!
- No kurde! Ide przecież! - krzyknąłem jeszcze raz, szybko podszedłem i otworzyłem drzwi. Zobaczyłem przed nimi Perrie.
Matko Boska.. Czego ona chce? Wkurza mnie swoim zachowaniem odkąd już nie sypiamy ze sobą. Kiedyś była inna. Bardziej wyluzowana, nie taka grzeczniutka, jak jest teraz. Ale to dlatego, że chodzi z Zayn'em. On ją tak zmienił.
Hm... Ciekawe czy on wie, ze ja i on...
- Ziemia do Harry'ego!
- Yyyy.. Co?
- Oh.. Jezu nie przychodzę z własnej woli. - wycedziła i wepchnęła się do środka. Wpychanie się wszędzie i we wszystko nigdy jej się nie zmieni.
- A już się tak cieszyłem. - odparłem ironicznie i spojrzałem się na nią. - No mów wreszcie, bo nie mam dla ciebie całego dnia.
- Amy mnie tu przysłała, pacanie niedorozwinięty.  - Ale to był pocisk. Nie dość, że słaba mistrzyni zabawy to jeszcze ciętych ripost. - Chciała abyś do niej przyszedł.. - powiedziała. - Wybudziła się. - dodała szybko. Teraz to już nie interesuje mnie, że ona tu stoi. Teraz jest tylko Amy.
W głowie odbijały mi się słowa: "Wybudziła się". Nie czekając ani chwili, wziąłem Kurtkę, założyłem buty i pociągnąłem Pezz.
- Co ty robisz? - spytała z wyrzutami chyba, ale mnie to zbytnio nie interesowało.

- Jedziemy do szpitala, nie widzisz? - warknąłem i prędko wsiedliśmy do samochodu.
Musze ją zobaczyć...