- Moja kurwa wina, że ten zgredek nie potrafi się zachowywać?!- wybuchł Lou i zaczął wymachiwać rękami, tak że musiałam go wyprowadzić na dwór.
- Louis... Rozumiem. Sama jestem bardzo rozczarowana zachowaniem Harry'ego. Oraz bardzo się zdziwiłam, że w ogóle się pojawił po tak długim czasie... Ale traktuj go jak powietrze. On rozgryzł już, że łatwo jest cie sprowokować, więc nie zwracaj na niego uwagi.
- No tak ale...
- Ale jak coś to go po prostu wyrzucę z domu. - powiedziałam i się przyjaźnie uśmiechnęłam.
- Eh... Uparta ale nich ci będzie. - odwzajemnił uśmiech, przytuliliśmy się i wróciliśmy do domu.
Powoli przekroczyliśmy próg domu, śmiejąc się z tego co robiliśmy tydzień temu nad morzem.
- O... Jaka zakochana para.- zadrwił Harry. Kompletnie nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Miał swoją szanse. Odszedł i nie wrócił, choć obiecał. Tak nie postępuje prawdziwy przyjaciel. On dotrzymuje obietnic, a szczur? Odszedł stąd i odszedł na zawsze z mojego serca.
"Dziękuję tym co są i byli, pierdolę tym co się odwrócili."
- Skończ. - powiedziałam mając cicha nadzieję, że sobie pójdzie.
- Nie będzie mi tu jakiś pajac dziewczyny zabierał! - wrzasnął i szybko sobie poszedł, trzaskając drzwiami do tego stopnia, że zeszli moi rodzice.
- Córciu co się dzieje? - no i co? przecież nie powiem: Pamiętasz tego Harryego? Właśnie zrobił Lou wielką awanturę, bo jest moim przyjacielem? Nie.. przecież nie uwierzy.
- A nic... Tak się trochę posprzeczaliśmy, ale jest już ok. - próbowałam uspokoić mamę, ale chyba nie dała się złapać na to co powiedziałam.
- Na pewno jest dobrze, bo coś blado wyglądasz?
- Tak,nie martw się już. - powiedziałam i poszłam z Lou do mojego pokoju.
*** Harry***
O nie! Ja mu nie dam Amelii. Tylko... Jak się do niej zbliżyć?
Wiem... To nie będzie łatwe, ale... No ja mam nie dać rady?!
Mój plan to: Uwieść matkę Amy, a następnie poprzez jej starą dotrzeć do dziewczyny.
Hahaha! Jestem mistrzem wymyślania niecnych planów.
*** Amy***
Ruszam ręką i natykam się na coś miękkiego i dziwnego w dotyku.
Co to ma być?!
Otworzyłam oczy i napotkałam wzrok... Louisa?!
- O boże! - zerwałam się jak poparzona z łóżka.
- Spokojnie. Ja tylko zasnąłem obok ciebie. Do niczego nie doszło. - uśmiechnął się i również wstał.
- A teraz idź się szybko ogarnąć, bo ruszamy na miasto. - Rzucił we mnie, przyznam, że ślicznymi ciuchami. On to ma wyczucie gustu.
Poszłam do łazienki, w której przemyłam twarz, ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż, ponieważ nie lubię mieć dziesięć ton tapety na buzi.
- Co ja zrobię z włosami? - przez następne piętnaście minut układałam sobie moje kudły rękami, aż wpadłam na pomysł, że zrobię sobie lekkiego kłosa.
- No i gotowa! -
Efekt?
Per- fect.
Wyszłam z łazienki i spostrzegłam, że Lou nie ma już w pokoju, a z dołu dobiegał przepyszny zapach tostów i kakao.
- Hmm. A co to za zapachy? - spytałam się, na co Louis tylko się uśmiechną.
- Twoje ulubione. - odpowiedział i postawił mi przed nos tacę z moim ulubionym śniadaniem.
Uwielbiam go!
Na początku szczerze nie wiedziałam o co chodzi O.o ale później znalazłam poprzednie 2 części i od razu powiem że imagin świetny ! Jestem ciekawa jaka akcja będzie się działa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny <3
Hehehe... Tak myślałam :)) Dziękuję za te miłe słowa :D Mam nadzieję, że weny nie zabraknie ;)
UsuńOla! Wróciłas! Juhu! :) :P
OdpowiedzUsuń