sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 14

- Co ty robisz?!
- A co? Naprawdę jesteś taki ślepy czy tylko udajesz?!
- Nie możesz jej zostawić!!!
- Mogę i właśnie mam zamiar to zrobić! - po tych słowach bez wahania zbiegłem schodami na parter szpitala oraz udałem się do wyjścia.
- Przepraszam pana. Czy mógłby pan...
- Nie! Do widzenia! - i nadal nie zwracając uwagi na owego osobnika szedłem wprost do szklanych, rozsuwanych drzwi wyjściowych.
- Ale proszę pana! - gwałtownie odwróciłem się w stronę dobiegającego głosu.
Dlaczego się odwróciłem? Proste...
Głos wołający mnie był miły, ciepły, troszeczkę piskliwy, a co najważniejsze dziewczęcy. Głos należał do małej dziewczynki.
- Słucham Cię. - oznajmiłem, kucając przez malutką istotą nie liczącą więcej niż pięć wiosen.
- Bo ja szukam domu... - z jej ust z trudem i niepewnością wypłynęły słowa, które były muzyką dla moich uszu.
- A gdzie twoi rodzice? - zapytałem z ciekawości. No bo jakby się znalazło rodziców to dom też, nie?
- Ja ich nie mam... - odpowiedziała przerażona dziewczynka, jakby wiedziała i czuła strach przed tym co może się stać nie mając rodziców ani nikogo bliskiego przy sobie.
- Jak to nie masz? Chodź... Może pojedziemy do mnie? - zapytałem, ale jednak gdy zdałem sobie sprawę jak to mogło zabrzmieć i jak ona mogła to zrozumieć... O Boże...
- Znaczy może najpierw na policje? - ona podniosła brew... - No żeby odnaleźć twoich rodziców.
- Ale ja ich nie mam... Nie rozumiesz?! - wrzasnęła i tupnęła nogą, tak że echo rozniosło się po całym szpitalu - Ale mogę pojechać do ciebie. - wymamrotała delikatnie zawstydzona.
Mnie to już totalnie zamurowało.
Eh..
No i co ja mam zrobić?
- Yyyy..Taaa.. Jasne.. No tak, chyba możesz.
- AAAAA! Super! - krzyknęła uradowana i szybko pociągnęła mnie do wyjścia. Rozejrzała się po czy dodała. - A gdzie jest twój samochód?
- Tam za rogiem... Chodźmy już.

*** Amy

- Dobrze... Teraz tylko czekać..
- Ale jak to? Może umrzeć?
- Zawsze jest takie ryzyko.
- Doktorze! Jesteś najlepszym jak słyszałem specjalistą a pan taki: Zasze jest ryzyko! Nienormalny pan czy jak?!
- Harry uspokój się.
- JAK MA SIE USPOKOJĆ DO JASNE CHOLERY?!!? PIERWSZA DZIEWCZYNA JAKĄ POKOCHAŁEM LEŻY TERAZ NA ŁÓŻKU W JAKIEJŚ ZASRANEJ ŚPIĄCZCE, A WY MI MÓWICIE O JAKMŚ DURNYM SPOKOJU?! WAS DO RESZTY POJEBAŁO?!
- O matko...
- To może ja go wyprowadzę. Będzie bezpieczniej. - szybko bąkną Zayn i zabrał go z sali. Ale no ja nie mogę.
On mnie kocha?
Ja cię kręcę.
Najgorsze w tym wszystkim, że ja go też...
Boże - widzisz, a nie grzmisz!

*** Harry ***

- Puszczaj mnie!
- Stary weź już odpuść. Laska widać, że cię kompletnie olewa.. Nie powiedziała ci nic o związku z Louisem, a ty takie cyrki dla jakiejś panny odwalasz.. Nie przesadzasz? Chodźmy do klubu a tą zaostawmy.
- Nie znasz jej więc nie oceniaj! - wrzasnąłem i cały wkurwiony pobiegłem do wyjścia. - Co za kurwa dzień. - westchnąłem i wyszedłem przed szpital. - Ide do domu. - powiedziałem do siebie i zacząłem iść w stronę mojego housa.
- Louis? - powiedziałem, po tym jak zobaczyłem Lou z jakąś małą dziewczynką. I to nie była jego siostra, kuzynka czy dziecko jego koleżanki. Nie w tej chwili. Nie po tym co się działo.
- Louis! - krzyknąłem, ale na marne. Wsiedli i odjechali samochodem.
- Jechać tam? Nie to nie ma sensu. - jeszcze chwile się zastanawiałem, po czym i tak zrezygnowałem. Za dużo tych wrażeń na dziś.

*** Louis***
 Oprowadziłem małą po moim skromnie mówiąc.... Wieeelkim domu. Sądząc po jej minie, musi się jej tu podobać.
- Może chce kakao? Mam takie bardzo dobre. - uśmiechnąłem się na zachętę i... Podziałało!
- Niech będzie. Siostra mi zawsze robiła. - CO?!
- Ale jak siostra? Masz siostrę? Czemu z nią nie jesteś? - zadawałem masę pytań. No to tylko dziecko, mogło sobie cos wymyślić. Może ktoś właśnie na nie czeka przed szpitale i się zamartwia..
Co ja zrobiłem...?
- Nie mam.. znaczy mam ale nie mam.
- A dokładniej?
- Siostra wczoraj w nocy, jak spałam, spakowała swoje rzeczy i się wyniosła...  Rano wyszła. To już widziałam... Wyszła z domu.. Wybiegłam za nią.. Nawet krzyczałam... Szybko odbiegła z walizką.. - płakała... Nie wierze...
Ja płacze?
Jak można zostawić tak małe dziecko?!
Ja pierdole...
Trzeba mieć naprawdę nie po kolei w głowie...
Niech ja ją tylko znajdę...
__________________________
Przepraszam i jeszcze raz przepraszam za
tą rozłąkę ;( Nie miałam czasu ;( Ale teraz
obiecuję.. Postaram się codziennie jakiś
rozdział ;)) Pzdro... Lov ya <3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz