Kiedy już trochę ochłonęłam, mogłam ze spokojem wejść do domu i tak zrobiłam. Weszłam "na palcach" tak aby nie obudzić pozostałych domowników jeżeli ktoś w ogóle był w domu. Ale jeśli mama jest w domu to dostanie mi się burę za takie późne wracanie bez zapowiedzi. I dla tego muszę zachowywać się jak najciszej.
Podeszłam do schodów i tu dopiero zaczęły się schodki. Można nawet powiedzieć dosłownie schodki. Niestety już od kilku lat skrzypią jak najęte więc nie ma szans wspięcia się na górę, gdzie miałam pokój, bez szelestnie.
- Hmm... Spróbuję może się uda- weszłam na pierwszy schodek... cicho, drugi... cicho, trzeci... cicho
- Eee... nie trzeszczą- stwierdziłam po chwili "testowania" schodów, wzruszyłam tylko ramionami i powędrowałam na górę... Jednak się chyba troszkę przeliczyłam. Już po chwili moje schody zdradziły mnie, że wróciłam w domu. Nie minęła minuta, a moja mamusia zjawiła się przed schodami.
- No to po mnie...- wyszeptałam do siebie i zaczęłam z powrotem schodzić po schodach na dół, ze spuszczoną głową. Kiedy doszłam już do mojej rodzicielki, miałam zamiar zwiewać ale niestety mama uprzedziła mnie swoim początkiem awantury i przesłuchania
- Coś ty zrobiła?- Od razu krzyk. Coś mi się wydaję, że gdyby ona tak nie wrzeszczała za każdym razem, gdy zawinę, nasze relacje byłyby o wiele lepsze, a jak na razie są gorsze niż złe. I zawsze jest tak, że jak ona krzyczy to ja też krzyczę, żeby nie być gorszą i tak zradza się wielka awantura ale dzisiaj chyba lepiej podejść do tego ze spokojem.
- Wróciłam do domu, nie widać?- odpowiedziałam z sarkazmem w głosie ale to nic... Ważne, że opowiedziałam ze spokojem.
- Nie pyskuj mi tu!!! Ygh... z tobą są same problemy... Zastanawiam się czy nie zamknąć cię w domu...
- Ta... Jeszcze czego?- prychnęłam pod nosem i kontynuowałam- Może lepiej żebym wyjechała i nie wracała?
- Jak ty mi grasz na nerwach ty...
- No powiedz za kogo ty mnie tak naprawdę uważasz?- powiedziałam to ironicznie i specjalnie aby ją podpuścić, żeby pokazała swoje prawdziwe ja, które tak bardzo chce ukryć
- Jesteś zwykłą smarkulą bez żadnego wychowania, poczucia obowiązku, manier... Zawsze wiedziałam, że będziesz nikim! Wiedziałam, że Zayn zabrał ci wszystkie talenty i nie zostawił ci NIC! Zawsze to wiedziałam!- Bolało... i to bardzo. Wiedziałam, że gdy ją sprowokuję i wykrzyczy to wszystko będzie boleć, ale nie wiedziałam, że aż tak. Nie mogę uwierzyć, ze to jest moja matka, która mnie urodziła. Zastanawiam się czy nie doszło do podmiany w szpitalu i tak naprawdę mam kochających i wspierających rodziców, a co najważniejsze mam ich dwoje: mamę i tatę. Lecz wiem, ze to tylko złudzenia... te okropne złudzenia, które zawsze kogoś dopadają. A kiedy już się to stanie nie możesz powrócić do szarej rzeczywistości, która niestety nas otacza. Nie ma chyba osoby, która nie łudziłaby się, że na przykład: za tydzień wezmę się w garść i nie będę pić, będzie wszystko jak dawniej, choć wiem, że jestem uzależniona od alkoholu.
Nie wiemy, w którym momencie, w jakim miejscu, o jakiej porze... Ale wiemy lub możemy mieć poczucie, że to nas szybko nie opuści i będziemy musieli żyć z takimi złudzeniami. Bardzo popularny przykład można podać na fankach jakiegoś wokalisty lub zespołu. Powiedzmy, że jakaś dziewczyna kocha np.: Justina Biebera i marzy aby być jego żoną, mieć z nim 2 dzieci, willę z basenem, najdroższy samochód ale co najważniejsze mieć jego. I tu już dopadają ją złudzenia, że na pewno tak będzie.
-Wyjadę do miejsca, w którym się on znajduję, spotkam go... on się we mnie zakocha, weźmiemy ślub i będziemy żyć jak w bajce bez żadnych problemów.- Typowy tekst fanek. To jest już złudzenie, ukazujące idealną i wymarzoną przez nas moment życia.
W samych złudzeniach nie ma nic złego ale, gdy już nas opuszczą stajemy się bezsilni. Zdajemy sobie sprawę, że to tak naprawdę wymysł naszej całkiem bogatej wyobraźni i nigdy tak nie będzie...
Do oczu napłynęły mi łzy... Te okropne łzy smutku i bólu, który w tej chwili przeszywał mnie całą.
- Jesteś najgorszą matką na całym świecie... w sumie ja już nie mam matki... a co do poczucia obowiązku to je mam i na przykład teraz mam poczucie, że muszę stąd jak najszybciej wyjść, jeśli nie chcę aby doszło między nami do rękoczynów.- powiedziałam to ku mojemu i jej zdziwieniu ze spokojem, a to chyba dlatego, że nie miałam siły już na nic.
Już odwróciłam się aby wejść na górę, ale zatrzymałam się, bo usłyszałam charakterystyczni dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi.
- Czyli wrócił Zayn, to dobrze- powiedziałam jak zwykle do siebie szeptem i szybko się odwróciłam, co nie było dobrym czynem, ponieważ za mną stał Zayn, w wyniku czego On dość mocno oberwał w twarz moimi włosami, które jak zwykle były nie związane. Szybko przeprosiłam biednego braciszka
- Ojej... Przepraszam... Gdybym wiedziała, że stoisz tuż za mną na pewno tak gwałtownie bym się nie odwróciła.
- Nie no, nic się nie stało. Hm... Co chcesz ode mnie?- Kiedy się o to spytał poczułam się nieswojo. On chyba czyta mi w myślach- pomyślałam.
- Nom... Chcę... Jestem bardzo ciekawa kiedy wyjeżdżamy w trasę?- specjalnie powiedziałam to głośniej aby ona to usłyszała. Po prostu chcę jej zrobić na złość. Jak ja to kocham!
- No jutro wieczorem. Miałem ci to właśnie dzisiaj powiedzieć i nie bądź zła, że tak późno cię informuję, bo sami się dowiedzieliśmy godzinę temu.
- Spokojnie, nie jestem zła ani obrażana, jak coś, tylko byłam ciekawa i wiesz... Bardzo się cieszę, że już jutro wyjeżdżamy! Po prostu rewelacja!- znów powiedziałam to głośniej niż powinnam. I podziałało... Poszła cała czerwona do swojej sypialni i głośnio trzasnęła drzwiami.
- A mamie co?- widziałam niepokój w oczach Zayna, czego dostrzec u mnie nie można było. Ja w odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami i powędrowałam do swojego pokoju, w zamiarze położenia się spać, co było już grubo po 2 w nocy.
***
Jaki słoneczny dziś dzień- wywnioskowałam to nawet nie otwierając oczu, a to dlatego, że obudziły mnie ciepłe promienie słoneczne. Leniwie otworzyłam oczy, aby spojrzeć, która godzina. Na zegarku widniał napis: 14:37
- Bóg chyba robi sobie ze mnie jaja!- powiedziałam sobie po tym, jak zdałam sobie sprawę, że muszę dzisiaj się spakować, nie wliczając przygotowania do wyjazdu.
- Masakra- mruknęłam i wylazłam z łóżka. Byłam bardzo zadowolona, że dzisiaj wyjeżdżamy z dwóch powodów. Po pierwsze: Nie będę widziała się już więcej z tą kobietą, która niestety mnie urodziła; Po drugie: Nie będę musiała iść nigdzie z Arrogantem czyli Harry'm.
Szybkim krokiem powędrowałam do łazienki, a tam podstawowe czynności. Ubrałam się w całkiem wygodny strój, składający się z: szerokiej, szarej bluzki i dżinsowych shortów. Włosy zaplotłam w luźnego warkocza, dzięki któremu nie będą mi przeszkadzać. Po wyjściu z łazienki poszłam do kuchni. Nie miałam obaw, że ją tam zastanę, ponieważ wiem, że jest w pracy i długo nie wróci. Zrobiłam sobie kanapki na szybko i równie szybko je zjadłam. Talerz odstawiłam do zmywarki i poszłam do siebie z zamiarem zaczęcia się pakować na dzisiejszy wyjazd w dwutygodniową trasę.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej walizkę. Postawiłam ją i rozpoczęłam wkładać urania. Pomyślałam, że w walizce znajdą się ubrania, a w torbach różne inne pierdoły typu... kosmetyki, suszarka, jakieś smakołyki na czas podróży samolotem itd... Wkładałam właśnie jedną z moich ulubionych bluzek w paski i właśnie wtedy przypomniałam sobie o Lou.
- Boże... Co ja mu powiem?- Przestałam się pakować i wygodnie usiadłam na łóżku.
- Hmm... Co ja mam zrobić?- Nie mogę przecież podejść do niego i powiedzieć: "Sorry ale niestety nic z tego nie będzie, bo twój podobno najlepszy przyjaciel wymyślił sobie, że jestem jego, a ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył" Oszukałabym go jeśli chodzi o pocałunek i to by także oznaczało, że się poddałam i nie próbuję nawet walczyć z Arrogantem. Jeśli już o nim mowa... Muszę wbić mu do głowy, że nie jestem jego i chyba wiem już jak. W tym pomoże mi plan, który już jutro wprowadzam w życie. Wracając do Louisa... Wiem co muszę zrobić! Powiem mu, że nie możemy być razem chociaż bardzo bym tego chciała, co jest prawdą i ten pocałunek był piękny. I nie chodzi mi o to, ze chcę spławić Tommo tylko o to, że nie chcę go zranić ale mam nadzieję, że przez to nasza znajomość nie będzie miała końca.
Kiedy skończyłam swoje przemyślenia spojrzałam na zegarek.
- 17:56. Super- Skwitowałam i zabrałam się za kończenie pakowania, a na szczęście nie było już tego dużo.
Po jakiejś godzinie skończyłam i byłam zadowolona, że skończyłam zanim przyszli.
- Teraz tylko przygotować się do wyjścia i będę gotowa- wzięłam wcześniej przygotowane ubrania i poszłam do łazienki, a tam czekałam mnie relaksująca kąpiel, umycie włosów oraz wysuszenie i ułożenie ich, nasmarowanie balsamem ciała, ubranie i umalowanie.
-Myślę, że zajmie mi to z dwie godziny jeśli się pospieszę.- powiedziałam do siebie i zniknęłam za drzwiami łazienki.
Wyszłam o 20:12 i stwierdziłam, że zadzwonię do Zayna zapytać się, kiedy będą. Wzięłam moje BlackBerry i wybrałam do niego numer.
(Z-Zayn A-Amelia)
Z- Słucham?
A- Nie mów słucham bo cię wyrucham.
Z- Hahaha... Nie skorzystam.
A- Nawet bym się nie odważyła.
Z- No nie wiem, po tobie to się można wszystkiego spodziewać.
A- Policzymy się, jak się zobaczymy, a no właśnie, bo ja w tej sprawie, kiedy będziecie?
Z- Amy jesteś my już pod drzwiami i mamy zamiar wejść....- krótka cisza w słuchawce- Możemy?
A- Jakie ty zawsze głupie pytania zadajesz. No oczywiście , że tak.- I gdy tylko to powiedziałam, usłyszałam dźwięk otwieranych się drzwi. Szybko się rozłączyłam i zbiegłam po schodach. Nawet nie zatrzymując się rzuciłam się bratu na szyję. Może i nie widzimy się często ale mam z nim bardzo dobre kontakty.
- To co siostra gotowa na podbój świata?- spytał żartobliwie, no jakby inaczej mój brat.
- Oh... No oczywiście, zważając na to, że to nie ja jestem gwiazdą tylko wy- faceplam.
- Oj... Ty nie znasz się na żartach i zawsze psujesz fajną atmosferę- zrobił niezadowoloną minę i pokręcił głową
- Znam, znam ale na takich gdy ktoś je umie powiedzieć- gdy tylko to powiedziałam wszyscy wpadli w śmiech
- To nie śmieszne- oburzył się mój świetny, a zarazem bardzo biedny braciszek...
- Co ja mam zrobić z tobą bracie?- spytałam udając w głosie całkiem bezradną, z czego pozostali znów się zaczęli śmiać.
- Dobra koniec... To idziemy?- spytałam, bo pomyślałam, ze jak będziemy się tak dalej śmiać to nie zdążymy na samolot.
- Tak,tak...- powiedział Zayn- Tylko może znieś swoje walizki, bo ode mnie ubrań nie będziesz pożyczać- dokończył, a ja tylko fuknęłam w odpowiedzi i poszłam po walizki. Co za brat? Żeby siostrze nie pomóc?
***
Jedziemy właśnie samochodem chłopaków na lotnisko gdzie zaczynamy swoją podróż i tak na marginesie: Tak mają jeden wspólny samochód, co mnie też bardzo zdziwiło. Dlaczego ja o tym nie wiedziałam?
- Cieszysz się, że jedziesz z nami w trasę?- tą ciszę, która panowała w aucie i chyba każdemu przeszkadzała, przerwał Liam. Wielbię cię za to normalnie- pomyślałam i postanowiłam, że w końcu odpowiem.
- Um... Tak i to bardzo.- grzecznie odpowiedziałam i postanowiłam, że tym razem to ja zadam pytanie.
- Chłopaki?- powiedziałam i na chwilę przerwałam, aby sprawdzić czy zwrócili uwagę, a jak zobaczyłam, że tak to kontynuowałam- Bo wiecie, jestem strasznie ciekawa: Gdzie teraz będziemy lecieć?- spytałam i spojrzałam po kolei na twarze wszystkich ale na jednej się zatrzymałam. Tak. Harry. Jego mina mówiła sama za siebie. Nie był zadowolony, że akurat teraz wyjeżdżamy, bo gdyby nie to musiałabym gdzieś, teraz z nim siedzieć. Jednak ja wręcz przeciwnie. Wypełniała mnie radość po brzegi. Nawet cieszyłam się, że spędzę z nimi trochę czasu. Może się zaprzyjaźnimy? Nie no przesada.
- A no tak, bo ty nie wiesz. To najpierw lecimy do Portugalii.- Odpowiedział na moje pytanie Louis, który do tej pory w ogóle się nie odzywał. Później z nim porozmawiam.
- Aha- I znów ta przygnebiająca cisza, a przed nami około pół godziny drogi. Ugh... Mnie tak nogi bolą od siedzenia!
Ratunku!
- Wiecie co? Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz- urwałam na chwilę i upewniłam się, że słuchają i dalej ciągnęłam- Bo nie wiem... Co ja będę robić przez cały dzień w tych różnych miejscach, których nawet nie znam i nie wiem gdzie, co jest?- chłopki tylko wymienili spojrzenia, wrócili wzrokami na mnie i wzruszyli ramionami
- No wiesz...- powiedział Niall, na co odpowiedziałam sobie w myślach: No właśnie nie wiem + faceplam, który mogli wszyscy zobaczyć, ale po chwili znów się odezwał- Będziesz mogła pewnie być na naszych próbach związanych z koncertami- Nie... Jak się obchodzić z lalusiami, wiesz? No z czym innym jak nie z koncertem?- Chodzić na zakupy- teraz to się musiałam wtrącić
- Tak z pewnością, jak nie znam miejsca, prawda?- powiedziałam sarkastycznie, co nie było z pewnością miłe, tak myślę.
- Dobra... Coś się wymyśli na miejscu... A teraz wychodzimy, bo już dojechaliśmy- faktycznie byliśmy na lotnisku. I jak ja się doczołgam z tyloma walizkami do samolotu, a w tym jeszcze odprawa?
- No nie...- jęknęłam, gdy zobaczyłam, jak długą drogę musimy przebyć.
***
Siedzimy już w samolocie i czekamy na start. Hm... Zgadnijcie z kim siedzę? No oczywiście, ze z Arrogantem. Ale na szczęście jego i moje, nie odezwał się jeszcze i mam nadzieję, że tak będzie przez cały lot. Jednak się pomyliłam.
- Kochanie... Niestety nie mogliśmy nigdzie wyjść ale nadrobimy to obiecuję.- powiedział to z takim udawanym smutkiem, że stwierdziłam, że byłby wyśmienitym aktorem.
- Nie doczekanie twoje.- prychnęłam i odsunęłam się od niego na tyle, ile to było możliwe ale nie zadziałało. Już po chwili jego wielka muszę przyznać ręka spoczęła na moim udzie, co mi się nie spodobało.
- Zabieraj te łapy- powiedziałam i jak najszybciej strząchnęłam jego rękę, która była bardzo natarczywa, bo nie minęła sekunda, a już ponownie się tam znalazła.
- Zabieraj ją albo zacznę krzyczeć- powiedziałam, na co się tylko bezczelnie zaśmiał.
- Masz rację. - powiedział i zabrał rękę, a ja odetchnęłam z ulgą ale nie na długo- Będziesz niedługo krzyczeć ale z przyjemności, w jednym w pokojów hotelowych.- Myślałam, że mnie tam rozniesie lecz szybko się uspokoiłam i pomyślałam, że to świetny moment na rozpoczęcie planu.
Gotowi?
Do biegu!
Start!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jakoś poszło. Ten rozdział jest troszkę dłuższy
niż pozostałe dwa, dlatego nie pojawiał się
tak długo. A teraz standardowe pytanie:
"Podobało się? " I standardowa prośba:
Bardzo proszę o pozostawienie po
sobie śladu, w postaci szczerego
komentarzu. Z góry dziękuję :D
next! :)))
OdpowiedzUsuńmój blog: http://xxonedreamonebandonedirectionxx.blogspot.com/
Zapraszam! :D
Dopiero co zaczęłam czytać i to tak mnie wciągnęło :)
OdpowiedzUsuńTrochę mi szkoda Louisa :(
Mam takie pytanie : Czyli chłopcy nie mają dziewczyn jak w swoim prywatnym życiu ?
Mam nadzieję że zostawiłam wystarczający ślad ;D
Powodzenia !
Bardzo Ci dziękuję za te miłe słowa ♥ :D Ale co do Lou i dziewczyn chłopaków... Wszystkiego dowiesz się czytając to opowiadanie :D
Usuń